Będą wizy dla Rosjan i nie będzie idylli w stosunkach Rosja-Polska. Te dwie sprawy wydają się pewne po wczorajszym spotkaniu premierów Leszka Millera z Michaiłem Kasjanowem w Kaliningradzie. Wprowadzenie wiz dla Rosjan (zgodnie z wymogiem UE już w przyszłym roku), skomplikuje życie mieszkańców Obwodu Kaliningradzkiego, co Rosjanie już dziś mają nam za złe.
Polski rząd bardzo liczy na możliwość inwestowania w Obwodzie Kaliningradzkim. Tymczasem Rosjanie nie obiecali polskim firmom udziałów w federalnym planie przeprowadzenia remontu kapitalnego enklawy. Rządowy program wart jest aż 3 mld dolarów, ale zarobią na tym firmy, które wcześniej wygrają przetargi i nie wiadomo, czy uda się to akurat Polakom. Wygranie konkurencji z Niemcami np., którzy mają już w Kaliningradzie własne filie banków, oferują gwarancje, a na podbój tej zacofanej cywilizacyjnie krainy wyruszyli dużo wcześniej, będzie bardzo trudne.
Hong-Kong nad Bałtykiem - bo takim chcieliby ujrzeć niebawem Kaliningrad Rosjanie - będzie odcięty od Rosji krajami Unii Europejskiej. Kiedy Polska wprowadzi wizy, mieszkaniec tej "Małej Rosji" w celu dotarcia do "Dużej Rosji" będzie musiał najpierw zdobyć wizę. Moskwa chciałaby korytarza swobody dla przewozu osób i towarów, a Polska robi to czego wymaga Bruksela, czyli uszczelniamy granicę wokół obwodu słynącego dziś raczej z przestępczości, narkomani i plagi AIDS niż z sukcesu gospodarczego. W tej sytuacji dość trudno wyobrazić sobie, aby Kaliningrad szybko mógł stać się tym, o czym marzy Putin – gospodarczą wizytówką i prawdziwymi wrotami Rosji na Europę.
rys. RMF
12:00