W nowym konkursie na świadczenie usług ratownictwa medycznego reprezentantem na całe województwo wielkopolskie będzie pogotowie ratunkowe w Koninie. Do tej pory system w regionie działał w oparciu o dwa rejony operacyjne. Liderem jednego z nich była jednostka w Koninie, drugim zawiadowało zaś pogotowie z Poznania. Niebawem oba zostaną ze sobą połączone, ale palmę pierwszeństwa przejmie znacznie mniejsza konińska jednostka. Urząd Marszałkowski, który stoi za tą decyzją, przekonuje, że zmiana to jedynie formalność, a dla pacjentów i personelu nie zmieni się nic.
Mniej optymistyczni są w prognozach na najbliższą przyszłość pracownicy Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Poznaniu, która w ostatnich latach zainwestowała w nowoczesny sprzęt, flotę karetek czy szkolenia pracowników.
My będziemy współrealizatorem - tak to jest ujęte w przepisach. Można to porównać do podwykonawcy. Na ratownictwo stroną podpisującą umowę będzie pogotowie ratunkowe w Koninie, a my będziemy tę pracę na rejonie Poznania i powiatu realizować. Tu rzeczywiście tracimy ten fotel lidera jako poznańskie pogotowie - tłumaczy rzecznik poznańskiego pogotowia Robert Judek.
Personel stacji nie kryje zaskoczenia decyzją władz samorządu województwa, tym bardziej, że jednostka dysponuje największą flotą ambulansów i świadczy swoje usługi w największym mieście w regionie.
Decyzji o połączeniu rejonów operacyjnych i stworzeniu z nich jednego, którym będzie zawiadować Konin, nie konsultowano wcześniej z dyrekcją WSPR w Poznaniu.
Nie odbyły się żadne spotkania w sprawie omawiania umowy czy jej poszczególnych punktów, w których uczestniczyłby dyrektor WSPR. Został poproszony na spotkanie, gdzie została już przedstawiona propozycja podpisania umowy o współrealizacji - mówi Robert Judek.
Odpowiedzialna za ochronę zdrowia w samorządzie województwa, w tym za ratownictwo medyczne, wicemarszałek Paulina Stochniałek przekonuje jednak, że zmiana jest wyłącznie formalna. Swoją decyzję o utworzeniu jednego rejonu operacyjnego tłumaczy kosztami i kolejnymi zmianami narzuconymi przez ustawodawcę, które czekają pogotowie od 1 października.
Zgodnie z ustawą, dyspozytornia pogotowia ratunkowego będzie zarządzana przez wojewodę, a nie samorząd. W związku z tym wojewoda tworzy jedną dyspozytornię, która będzie miała swoją siedzibę w Poznaniu. Natomiast NFZ ogłosił konkurs, ponieważ poprzednia umowa (na świadczenie usług ratownictwa medycznego w regionie - przyp. RMF) się kończy. W związku z tym potrzebny jest jeden lider, który będzie pośredniczył między wszystkimi zespołami ratownictwa medycznego a NFZ-etem - tłumaczy Paulina Stochniałek.
Dopytywana o to, co przemawiało za taką decyzją i dlaczego liderem nie mogła być poznańska jednostka, mówi, że kluczowe znaczenie miały koszty, a dokładnie różnica dwóch złotych za tzw. dobokaretkę.
Koszt za dobokaretkę w Poznaniu to jest 10 złotych, a w Koninie 8 złotych. Jest to rozwiązanie po prostu tańsze z punktu widzenia wszystkich karetek. (...) Poza tym w Koninie nie ma też problemu z zebraniem kadry, która będzie obsługiwać nie połowę województwa - tak jak do tej pory, ale całe województwo - wyjaśnia wicemarszałek, dodając przy tym, że po formalnym wprowadzeniu zmian w konińskiej stacji zostaną utworzone dwa dodatkowe stanowiska pracy.
Pogotowiem ratunkowym w Koninie zarządza obecnie Barbara Szeflińska, która sześć lat temu pełniła obowiązki dyrektora stacji pogotowia ratunkowego w Poznaniu. Odeszła ze stanowiska po tym, jak związkowcy z jednostki zaalarmowali o próbie jej przekształcenia w spółkę prawa handlowego. Ratownicy wskazywali wówczas w rozmowach z dziennikarzami na niedogodności, jakie mogą wyniknąć z takiego rozwiązania. Chodziło m.in. o formę ich zatrudnienia, a co za tym idzie: szereg przeszkód dla potencjalnych pacjentów.
Dwaj ratownicy, którzy zdecydowali się opowiedzieć o planach dyrekcji w mediach, dwa dni później zostali dyscyplinarnie zwolnieni przez Szeflińską, która tłumaczyła swoją decyzję nieregulaminowym strojem jednego z nich i rzekomą sprzeczką, do jakiej miało dojść między zespołem ratownictwa a lekarzem w izbie przyjęć.
W obronie kolegów stanęło wtedy kilkudziesięciu pracowników stacji pogotowia. Kilka miesięcy później konkurs na dyrektora WSPR w Poznaniu wygrał Marcin Zieliński - doświadczony ratownik, który tę funkcję pełni do dziś. To Zieliński był jednym z dwóch zwolnionych przez Szeflińską ratowników.
O to, czy WSPR w Poznaniu swoje decyzje finansowe dotyczące zakupów sprzętu, szkoleń pracowników czy np. wyjazdów na konferencje medyczne będzie musiała konsultować z Koninem, zapytaliśmy w Urzędzie Marszałkowskim. Paulina Stochniałek zapewnia, że niezależność obu jednostek zostanie zachowana.
Dla podmiotu, jakim jest stacja w Poznaniu czy jakiegokolwiek innego podmiotu w regionie, np. szpitala powiatowego, nie ma znaczenia, kto jest liderem, ponieważ zamiast wysyłać swoje rozliczenia bezpośrednio do NFZ wysyłają do wskazanego podmiotu. Równie dobrze liderem mógł być jakiś szpital powiatowy, to jest operacja stricte techniczna. (...) Każdy zostaje w swojej autonomii funkcjonowania, co więcej: to Poznań będzie ośrodkiem szkoleniowym dla zespołów ratownictwa z całego województwa - podkreśla wicemarszałek Stochniałek.
Słuchajcie online już teraz!
Radio RMF24.pl na bieżąco informuje o wszystkich najważniejszych wydarzeniach w Polsce, Europie i na świecie.