Wielki Czwartek, czyli pierwszy dzień Triduum Paschalnego, to święto ustanowione na pamiątkę Ostatniej Wieczerzy. Dzień, gdy we wszystkich kościołach milknie muzyka i gasną wieczne lampki, które cały rok płoną w świątyniach. A także dzień o niezwykle bogatej ludowej tradycji, gdy nie palono w piecu, by nie skrzywdzić duszy, która mogła się tam schować.
Wielki Czwartek to w kościele katolickim niezwykle ważne święto. To właśnie wtedy Chrystus ustanowił sakramenty Eucharystii i kapłaństwa. Przed południem w kościołach katedralnych odprawia się tzw. Mszę Krzyżma, kiedy święci się oleje, potrzebne do udzielania sakramentów. Oliwa była niegdyś środkiem wzmacniającym i leczniczym, a gałązki drzewa oliwnego - symbolem pokoju. Dlatego Kościół tak szeroko wykorzystuje ją w swych obrzędach.
W pozostałych świątyniach odprawia tylko jedną mszę - mszę Wieczerzy Pańskiej. Jej liturgia jest wyjątkowa. Podczas śpiewu "Chwała na wysokości Bogu" biją wszystkie dzwony. Potem milkną, by ponownie zabrzmieć dopiero podczas Wigilii Paschalnej w Wielką Sobotę. Tymczasem zastępuje je suchy głos kołatek.
W czytaniach wierni słuchają między innymi Mojżeszowych zaleceń, jak przygotować Paschę oraz opisu ustanowienia Eucharystii. Według Ewangelii, po wieczerzy Jezus z uczniami udaje się do ogrodów Getsmani, gdzie otrzymuje zdradziecki pocałunek Judasza i zostaje pojmany przez wysłanników Sanhedrynu.
W niektórych kościołach podczas wielkoczwartkowej liturgii odbywa się obrzęd obmycia nóg dwunastu mężczyznom, czyli tzw. Mandatum. To nawiązanie do ewangelicznej sceny, w której Jezus obmywa nogi dwunastu apostołom i symbol pokornej miłości.
Po uroczystej komunii świętej wiernych Najświętszy Sakrament zostaje przeniesiony do specjalnie przygotowanej Kaplicy Adoracji. Obrzęd ten, zrytualizowany w XII wieku, zapowiada przeżycia, związane bezpośrednio z misterium Męki Pańskiej. Polska tradycja religijna określa tę ceremonię przeniesieniem Najświętszego Sakramentu do tzw. Ciemnicy, symbolizującej czas Chrystusowej modlitwy w Ogrójcu, a przede wszystkim zniewagi doznawane podczas przesłuchania.
Gaśnie wieczna lampka, płonąca przez cały rok przy tabernakulum. Na znak osamotnienia Chrystusa, opuszczonego przez najbliższych, z ołtarza zdejmuje się obrusy. Zwyczaj ten pochodzi z czasów, gdy do sprawowania mszy używano przenośnych stołów; nieco później, do przełomu VII i VIII wieku, obrusy pozostawały na ołtarzu tylko podczas liturgii. Gest obnażenia ołtarzy przypomina również upokarzający epizod, poprzedzający moment ukrzyżowania Chrystusa - obdarcie z szat.
Wielki Czwartek miał dawniej również wyjątkowo bogatą ludową oprawę. Słowianie uważali go za dzień zaduszny. Dlatego jego obchody wiązały się z niemal pogańskimi obrzędami. Gdzieniegdzie gospodynie piekły na ten dzień specjalne baby, tzw. perepiczki, i placki. Tych wypieków nie mogli kosztować domownicy. Zanoszono je razem z garncem wody na cmentarz. Gospodarze wymieniali się nimi między sobą, niejako w obecności duchów przodków.
Wierzono także, że w tym dniu nawiedzają domy "ubożęta", czyli małe duszki, opiekujące się chatą i obejściem. Po ostatnim posiłku zostawiano nieumyte naczynia, by nadprzyrodzeni goście mogli się pożywić. Ponieważ uważano, że - podobnie, jak dusze zmarłych - "ubożęta" mieszkają w piecu, w Wielki Czwartek nie wolno było rozpalać tam ognia ani piec chleba. To mogłoby bowiem skrzywdzić jakąś duszę, która się tam schowała.
Dusze można było zresztą podobno spotkać także w wielu innych miejscach - na rozstajach dróg, miedzach i terenach granicznych. W Wielki Czwartek palono tam ogniska, podobnie jak pod kapliczkami czy krzyżami. Gdy przydrożny krzyż spróchniał, zastępowano go nowym, a zmurszałe szczątki palono właśnie w tym dniu.
W niektórych regionach Polski w pierwszym dniu Triduum Paschalnego rozprawiano się z kukłą, symbolizującą Judasza - Chrystusowego zdrajcę. Tym zajmowali się głównie młodzi mężczyźni.
Był jeszcze jeden zwyczaj, który kultywowali chłopcy. Na pamiątkę tego, że właśnie tej nocy Piotr zaparł się Jezusa na pianie koguta, ciągnęli na sznurku drewnianą, pstrą figurkę tego ptaka. Chodzili tak od domu do domu, śpiewali pieśni o Męce Pańskiej i zbierali datki.
Dziewczęta miały w głowie co innego. Wierzono, że w Wielki Czwartek woda ma niezwykłą moc i dodaje urody. Dlatego nie brakowało młodych kobiet, które - nie zważając na stosunkowo niskie temperatury - zanurzały się w lodowatej rzece, strumieniu czy stawie. Trudno się dziwić - nie od dziś wiadomo, że płeć piękna dla urody jest zdolna do sporych poświęceń.
Wielki Czwartek był również dniem, gdy panny biegały do lasu po lubczyk. To roślina, z której wywar miał zapewniać miłość wybranka.