Wiadukt kolejowy w Świdnicy, w który w marcu uderzył autobus wiozący dzieci, był zdaniem biegłych źle oznakowany. 35 dzieci trafiło wtedy do szpitala, kilka z nich do dziś leczy obrażenia.
Chodzi o znaki B-16, które zakazują ruch pojazdów o określonych wysokościach. Taki znak w dniu wypadku na drodze, którą jechał autokar pełen dzieci, był tylko jeden i to prawie 400 metrów przed wiaduktem. A powinno być ich kilka: przed każdym skrzyżowaniem, tuż przed wiaduktem i na samym wiadukcie. Być może, gdyby te znaki były tam, gdzie być powinny, kierowca miałby większą szansę na reakcję - powiedział reporterce RMF FM Barbarze Zielińskiej prokurator Marek Rusin.
Opinia biegłych nie zwalnia od odpowiedzialności kierowcy, który usłyszał zarzut nieumyślnego spowodowania katastrofy w ruchu lądowym. Sąd może jednak wziąć pod uwagę to, że droga była źle oznakowana. Prokurator nie wyklucza, że osobom odpowiedzialnym za oznakowanie drogi postawione zostaną zarzuty niedopełnienia obowiązków.