Z budynku węgierskiej telewizji publicznej siłą wyprowadzono w poniedziałek dwoje opozycyjnych polityków, którzy dostali się tam w nocy w grupie innych polityków po niedzielnej antyrządowej demonstracji – poinformował niezależny portal index.hu.

REKLAMA

"Bernadett Szel i Akos Hadhazy (byli współprzewodniczący opozycyjnej partii Polityka Może Być Inna) siłą wyprowadzeni z budynku, pozostali opozycyjni politycy są jeszcze w środku" - podał index.hu.

Szel powiedziała, że politycy chcieli tylko, by została odczytana ich 5-punktowa petycja i w tej sprawie zamierzali się spotkać z kierownictwem telewizji. W petycji politycy domagają się natychmiastowego wycofania nowelizacji kodeksu pracy, nazywanego przez nich "ustawą niewolniczą", a także domagają się niezależnych sądów, przystąpienia Węgier do Prokuratury Europejskiej, niezależnych mediów publicznych i zmniejszenia nadgodzin dla policjantów.

To jest serce kompletnie absurdalnego, skorumpowanego i brudnego systemu - powiedział o publicznej telewizji Hadhazy. Według niego nie ma sensu mówić o wolnych wyborach, dopóki takie są media publiczne.

Analityk prorządowego ośrodka Nezoepont Samuel Mraz-Agoston, proszony o skomentowanie sytuacji, gdy politycy opozycji domagają się odczytania ich petycji, powiedział, że próbują oni w ten sposób spełnić oczekiwania swych radykalnych wyborców, ale jest to tylko wąska grupa społeczna.

W niedzielę po południu kilka tysięcy osób wyszło na ulice Budapesztu, by zaprotestować przeciwko nowym przepisom kodeksu pracy oraz innym posunięciom konserwatywnego rządu premiera Viktora Orbana.

Demonstracja pod hasłem "Wesołych Świąt, panie premierze!" rozpoczęła się na Placu Bohaterów, po czym uczestnicy przeszli na Plac Kossutha przed parlamentem. Protest zorganizowały partie opozycyjne, studenci, organizacje pozarządowe i związki zawodowe.

Podczas przemówień na Placu Kossutha działacze i politycy opozycji nawiązywali m.in. do dwóch przyjętych w tym tygodniu ustaw: nowelizacji kodeksu pracy, zwiększającej limit godzin nadliczbowych i nazywanej przez przeciwników "ustawą niewolniczą", a także ustawy powołującej sądy administracyjne podporządkowane ministerstwu sprawiedliwości.

Zgodnie z nowymi przepisami limit nadgodzin został zwiększony z 250 do 400, przy czym ich rozliczanie w formie dodatkowego wynagrodzenia bądź dni wolnych będzie następować w ciągu trzech lat, a nie tak jak obecnie w ciągu jednego roku. Jeśli zaś chodzi o powołanie sądów administracyjnych, które mają rozpatrywać m.in. sprawy związane z wyborami, korupcją i protestami, przeciwnicy wyrażają obawy, że może to zwiększyć polityczną kontrolę nad wymiarem sprawiedliwości.

Po oficjalnym zakończeniu demonstracji część uczestników i polityków udała się pod siedzibę telewizji publicznej. Policja użyła gazu łzawiącego.

Niedzielna demonstracja była już czwartą od przyjęcia w środę przez parlament nowelizacji kodeksu pracy oraz ustawy o sądach administracyjnych. Także podczas wcześniejszych demonstracji doszło do przepychanek z policją i użycia gazu łzawiącego. Według danych policji kilkunastu policjantów odniosło obrażenia; zatrzymano ponad 50 osób.

Opracowanie: