Zakończył się protest około dwustu kobiet z Kupieckich Domów Towarowych w Warszawie przed stołecznym Ratuszem. Miały nadzieję, że prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz zrozumie, iż wraz z zajęciem ich hali przez komornika, zaplanowanym na 21 lipca, stracą pracę. Nikt do nich nie wyszedł.
Kupcy chcą po raz kolejny przedłużyć funkcjonowanie handlu w centrum miasta i w tym czasie wybudować sobie nowy dom handlowy. Ich przedstawicielki przyszły pod Ratusz w odblaskowych kamizelkach, z transparentami i gwizdkami. Wzięły ze sobą również swoje dzieci.
Protestujące tłumaczą, że bez pracy nie są w stanie zapewnić dzieciom wykształcenia i godziwego życia. Nie brakuje również osób, które niedługo mają przejść na emeryturę, a nie posiadają renty. Zebrane są zrozpaczone i liczą, że prezydent miasta zmieni jednak zdanie. Przyznają również, że dobrowolnie swoich sklepów nie oddadzą.
Urzędnicy odpowiadają, że czas na dyskusję się skończył. Rzecznik Ratusza, Tomasz Andryszczyk, wyjaśnił, że nie ma szans na odroczenie egzekucji komorniczej, zwłaszcza że kupcy od pół roku zajmują teren na Placu Defilad nielegalnie. Niemal dwa lata rozmawialiśmy z kupcami. Handlują w kilku miejscach w Warszawie, więc nieprawdą jest, że wyprowadzka z KDT będzie oznaczała dla nich bezrobocie. W większości przypadków po prostu tak się nie stanie -powiedział naszemu reporterowi.
Kupcy handlują w centrum od 1998 roku. Hala ruszyła w 2001 i miała tymczasowo stać przez trzy lata. Później radni kilkakrotnie obiecywali działkę pod nowy dom handlowy. Ostatnio w przedwyborczym szale zrobił to Kazimierz Marcinkiewicz. Tym razem miasto jest zdeterminowane, ponieważ już za rok ma ruszyć budowa metra i Muzeum Sztuki Nowoczesnej.