39 stopni gorączki miał kierowca autobusu, który przebił barierki i spadł z wiaduktu na trasie S8 w Warszawie - to nieoficjalne ustalenia reportera RMF FM Krzysztofa Zasady. Informacja ta może potwierdzać hipotezę, że przyczyną wypadku było zasłabnięcie kierowcy. On sam w czasie krótkiego wstępnego przesłuchania powiedział policjantom, że nie pamięta momentu wypadku.
Zginęła pasażerka autobusu mająca około 70 lat. Zmarła, zanim na miejsce zdążyło przyjechać pogotowie.
Poszkodowane zostały w sumie 22 osoby: 17 z nich trafiło do stołecznych szpitali Bielańskiego, Praskiego, na Lindleya i na Solcu, a jedna do placówki w Grodzisku Mazowieckim.
Co najważniejsze, życiu rannych, również tych w najpoważniejszym stanie, nic nie zagraża - takie zapewnienie usłyszał dziennikarz RMF FM Mariusz Piekarski od wiceministra zdrowia Waldemara Kraski.
Dorota Gałczyńska-Zych, dyrektor Szpitala Bielańskiego, do którego trafiły dwie ranne kobiety i mężczyzna, powiedziała natomiast dziennikarzom, że poszkodowani mają "najczęściej urazy wielonarządowe".
Policja apeluje do wszystkich osób, które mają nagrania wypadku, aby zgłosiły się do służb. Prosimy o przekazanie tych nagrań do policjantów - mówił RMF FM Sylwester Marczak, rzecznik komendy stołecznej.
Wśród poszkodowanych jest kierowca autobusu, dwudziestokilkuletni mężczyzna, który ze złamaniem trafił do Szpitala Bielańskiego.
W momencie wypadku kierowca był trzeźwy.
Jak dowiedział się reporter RMF FM Krzysztof Zasada, mężczyźnie zrobiono już również pierwsze badania moczu, by stwierdzić, jakie ewentualnie środki zażywał i czy mogły one wpłynąć na prowadzenie przez niego pojazdu. Wyniki muszą być jeszcze zweryfikowane badaniami laboratoryjnymi.
Jak wynika natomiast z nieoficjalnych ustaleń Krzysztofa Zasady, badania wykazały, że kierowca miał 39 stopni gorączki.
Ta informacja może potwierdzać hipotezę o tym, że powodem wypadku było zasłabnięcie mężczyzny.
Właśnie tę hipotezę za najbardziej prawdopodobną uznaje policja. O zasłabnięciu kierowcy mówili również uczestnicy wypadku.
Rozmówca TVN24 przytoczył relację swego brata, który jechał autobusem linii 186: "Mówił, że kierowca był spóźniony i podobno zasłabł. Ze stresu? Nie wiem. I się ‘wpasował’ w te barierki. Z tego, co mówił, to (kierowca) jechał około 80 km/h. I w sumie widać: musiał (z taką prędkością) jechać, żeby barierkę strącić".
Jak dowiedział się reporter RMF FM Mariusz Piekarski, kierowca autobusu został już wstępnie przesłuchany przez policję.
Podczas tego krótkiego pierwszego przesłuchania powiedział policjantom, że nie pamięta momentu wypadku i nie wie, jak do niego doszło.
Mężczyzna został formalnie zatrzymany, w szpitalu pilnują go policjanci. Nie wynika to jednak z faktu, że miałby usłyszeć zarzuty czy że odpowiada za wypadek - a jedynie ze względów formalnych: prokuratura bowiem najprawdopodobniej będzie prowadziła śledztwo w kierunku sprowadzenia katastrofy w ruchu lądowym.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video