Komitet Badań Morza oskarża szefa resortu gospodarki morskiej o polityczną ingerencję. Uczeni bronią Zbigniewa Karnickiego, byłego już zastępcy szefa Morskiego Instytutu Rybackiego w Gdyni. Od dawna głosił on wyniki badań, z których jasno wynikało, że dorszy w Morzu Bałtyckim jest bardzo mało i trzeba je ratować.

REKLAMA

Te poglądy nie podobały się rybakom, a jeden z nich został ostatnio ministrem gospodarki morskiej. Karnicki musiał więc zrezygnować z pełnionej funkcji. Uczeni z Polskiej Akademii Morskiej są oburzeni. Mówią, że liczba dorszy w wodzie to zjawisko przyrodnicze. Tego się nie da pod żądania różnych stron różnie interpretować - uważa prof. Marcin Pliński. To niedopuszczalny w żadnym cywilizowanym państwie atak na głoszenie prawdy naukowej - ocenia prof. Jan Marcin Węsławski.

Naukowcy nie mają nadziei, że ktoś ich wysłucha. Ale jak mówi prof. Węsławski, krzyczeć trzeba.

Zakaz połowu dorsza wszedł w życie 16 września po zakończonym dzień wcześniej trzymiesięcznym okresie ochronnym na dorsza i ma obowiązywać do końca roku. KE wprowadziła go w lipcu, po tym jak unijni kontrolerzy stwierdzili, że Polska trzykrotnie przekroczyła przyznany jej na bieżący rok limit połowowy, który wynosił 10,8 tys. ton. Zdaniem rybaków i resortu gospodarki morskiej utrzymanie zakazu może grozić nawet likwidacją tej gałęzi gospodarki.