Modlitwą i Apelem Pamięci przed Krzyżem-Pomnikiem przy katowickiej kopalni Wujek upamiętniono w sobotę dziewięciu górników, którzy zginęli od milicyjnych kul podczas pacyfikacji strajkującej kopalni na początku stanu wojennego.

REKLAMA

Tu Solidarność przeszła najwyższą próbę - mówiono podczas uroczystości z udziałem m.in. wicepremier Beaty Szydło i innych przedstawicieli rządu, związkowców, parlamentarzystów oraz rodzin zamordowanych górników. Uczestnicy obchodów wskazywali na potrzebę kultywowania pamięci o ofierze górników z Wujka.

W sobotę minęła 37. rocznica tragicznych wydarzeń w kopalni, zakończonych śmiercią dziewięciu górników. W swoim liście do uczestników obchodów prezydent Andrzej Duda przypomniał, że kopalnia Wujek była wśród 40 spacyfikowanych wówczas w Polsce zakładów, z czego znaczną część stanowiły kopalnie i zakłady na Śląsku.

To tu opór przeciwko wprowadzeniu stanu wojennego był największy - napisał prezydent, wskazując, iż ofiara życia górników przez lata inspirowała innych do walki o Polskę. Do walki zwycięskiej, do walki, która zwróciła nam wolność, która przywróciła Polsce suwerenność, która przywróciła godność Polakom - napisał Andrzej Duda w liście, odczytanym podczas obchodów przez ministra w jego kancelarii, Andrzeja Derę.

Prezydent ocenił, że "stan wojenny był jawnym złamaniem umowy zawartej przez władze z Polakami. Był zdradą i aktem agresji przeciwko własnemu społeczeństwu. W kopalni Wujek atak ten przybrał najbrutalniejszą formę i przyniósł najtragiczniejsze żniwo" - czytamy w liście głowy państwa.

Duda ocenił, że komunistyczna władza chciała zastraszyć i podzielić Polaków. Wiemy dziś, że to niemożliwe, że duch wolności jest tym, co określa naszą narodową tożsamość, że idea Solidarności, łączące nas poczucie wspólnoty, są silniejsze niż jakiekolwiek formy represji i terroru - wskazał prezydent.

O potrzebie kultywowania pamięci i upamiętniania wydarzeń sprzed 37 lat mówił w swoim wystąpieniu dyrektor działającego przy kopalni Wujek Śląskiego Centrum Wolności i Solidarności Robert Ciupa - urodzony w 1980 r. syn górnika z kopalni Wujek, uczestniczącego w strajku 37 lat temu.

Ważne dla nas jest to, w jakim sposób my, nowe pokolenie, wyrastaliśmy w cieniu tego krzyża, przychodząc tutaj w latach 90., a także w latach 80., przyprowadzani przez swoich rodziców po to, aby pamiętać o pewnych wartościach, które tutaj także się ziściły - mówił dyrektor.

Solidarność to ludzie, którzy walczyli o godność człowieka, o wolność, o prawdę. Ta solidarność tutaj, w tym miejscu, przeszła najwyższą próbę, bo to właśnie tutaj górnicy stanęli solidarnie, razem, przeciwko reżimowi, w obronie także swojego kolegi - o to właśnie walczyli. Te wartości, tę prawdę musimy przekazywać kolejnym pokoleniom; po to tutaj jesteśmy - dodał Ciupa, apelując, by świadkowie tamtych wydarzeń dzielili się swoją historią i przekazywali ją innym.

Nie jest ważne, ilu naród wydał bohaterów, ważne, o ilu bohaterach ten naród pamięta - mówił dyrektor Śląskiego Centrum Wolności i Solidarności, dziękując za wszystkie formy upamiętnienia górników, jak wydana w ubiegłym roku okolicznościowa moneta Narodowego Banku Polskiego czy wyemitowany w tym roku znaczek Poczty Polskiej.

Listy do uczestników uroczystości wystosowali marszałkowie Sejmu i Senatu. Marek Kuchciński wskazał, że ofiara górników "staje się dla nas również nakazem, by pamiętać o ofiarach stanu wojennego i by pamięć ta była wciąż żywa w naszych sercach". Stanisław Karczewski zadeklarował, że "pamiętamy i nie zapomnimy o tych, dla których fundamentalna zasada, że dobro Rzeczypospolitej jest najwyższym prawem, była czymś niezwykle oczywistym".

Sobotnie uroczystości przed Krzyżem-Pomnikiem przy kopalni Wujek poprzedziła msza św. w katowickim kościele pw. Podwyższenia Krzyża Świętego, który powstał jako swoiste wotum po tragedii w kopalni. W homilii katowicki biskup pomocniczy Marek Wodarczyk mówił m.in., że z ofiary życia górników wyrosła wolna i niepodległa ojczyzna, w której dziś żyjemy z dumą i poczuciem chrześcijańskiej oraz narodowej godności. Wzywał, by "nie zmarnować bezcennej ofiary życia dziewięciu z Wujka".

Jak mówił hierarcha, pomordowani górnicy udzielają współczesnym lekcji miłości do Boga, ojczyzny i rodziny oraz nauki ludzkiej dumy i godności, a także uczą "najbardziej wymagającej miłości, która umie przebaczać, która modli się za nieprzyjaciół".

Ta lekcja jest nam dzisiaj bardzo w Polsce potrzebna; lekcja, by nie patrzeć z nienawiścią na człowieka, który myśli inaczej niż ja, aby jako pierwsi podawać rękę do zgody, aby z szacunkiem patrzeć na innego człowieka, który zawsze jest moim bliźnim, nawet jeśli myśli inaczej - powiedział katowicki biskup.

Górnicy z kopalni Wujek "będą dla nas zawsze wzorem odwagi w obronie bożych wartości, zaś dla każdej kolejnej władzy, która tu będzie przybywać by im oddać hołd, przelana za wolną ojczyznę krew niech będzie wezwaniem, by swą misję spełniali dla dobra narodu, w duchu pokory i służby w imię najsłabszych i najbardziej potrzebujących" - zaznaczył bp Wodarczyk.

Protest kopalni Wujek rozpoczął się na wieść o aresztowaniu szefa zakładowej Solidarności Jana Ludwiczaka. 14 grudnia 1981 r. pierwsza zmiana rozpoczęła strajk, żądając zwolnienia z więzienia Ludwiczaka i innych działaczy "S" z całego kraju, respektowania Porozumienia Jastrzębskiego oraz niewyciągania konsekwencji wobec protestujących. Do strajku przyłączali się górnicy z kolejnych zmian, którzy sformułowali dalsze postulaty - zniesienia stanu wojennego i przywrócenia działalności Solidarności.

16 grudnia kopalnię otoczyły siły milicji i wojska z czołgami i wozami pancernymi. Negocjacje strajkujących z władzami nie przyniosły rezultatu. Przed godziną 11. czołgi sforsowały kopalniany mur, a uzbrojone oddziały ZOMO wkroczyły na teren zakładu. Do akcji wprowadzony został pluton specjalny ZOMO, padły strzały. Na miejscu zginęło sześciu górników, jeden umarł kilka godzin po operacji, dwóch kolejnych na początku stycznia 1982 r.

Dla Józefa Czekalskiego, Krzysztofa Gizy, Ryszarda Gzika, Bogusława Kopczaka, Zenona Zająca, Zbigniewa Wilka, Andrzej Pełki, Jan Stawisińskiego i Joachima Gnidy była to ostatnia szychta w życiu. 22 górników zostało postrzelonych. Dopiero po upadku PRL, po wielu latach procesów, na kilkuletnie kary więzienia skazano kilkunastu byłych członków plutonu specjalnego ZOMO, którzy strzelali do górników w Wujku, a dzień wcześniej w kopalni Manifest Lipcowy, gdzie ranili czterech górników.

Poza prezydentem Dudą w mszy św. udział wzięli m.in.: wicepremier Jarosław Gowin, szefowa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Beata Kempa i wiceminister kultury Jarosław Sellin, przewodniczący NSZZ "Solidarność" Piotr Duda, prezes IPN Jarosław Szarek. Mszę rozpoczęto hymnem Polski.

(az)