Nowe samoloty dla najważniejszych osób w państwie w ciągu miesiąca mają być już w Polsce – dowiedziała się Agnieszka Witkowicz z redakcji ekonomicznej RMF FM. Chodzi o maszyny, które Ministerstwo Obrony Narodowej weźmie w leasing od Polskich Linii Lotniczych.

REKLAMA

Umowa w tej sprawie nie została jeszcze podpisana, ale strony nie wycofują się ze swoich planów. Jak dowiedziała się nieoficjalnie nasza reporterka, samoloty mogą trafić do 36. Pułku Lotnictwa Specjalnego zaraz po tym, jak pojawią się w kraju. Trzeba je będzie przemalować i zmienić wystrój wnętrz. Także wojskowi piloci potrzebują przeszkolenia. Na razie ośmiu z nich nauczy się latać Embraerami. Będą więc po dwie załogi na samolot.

Brazylijskie Embraery będą podstawowymi samolotami dla oficjalnych polskich delegacji. Nie znaczy to jednak, że wysłużone Tupolewy przejdą na emeryturę. Zostają we flocie. Będą tylko rzadziej wykorzystywane.

Wybór tego samolotu ganią eksperci. Wcześniejsze założenia przewidywały zakup samolotów zdolnych pokonać bez międzylądowania 8 tysięcy kilometrów, a więc przelecieć nad Atlantykiem. Embraer ma zasięg tylko 3,7 tys. km. Poza tym zdaniem Tomasza Hypkiego, wydawcy „Skrzydlatej Polski”, samoloty zostały pozyskane bez przetargu, a to jest niezgodne z prawem.

O wymianie samolotów rządowych mówi się od kilkunastu lat. W 1993 roku wojsko sformułowało listę wymagań wobec nowych maszyn. Trzy lata później sprawą wyboru samolotów zajął się rząd Włodzimierza Cimoszewicza. Kolejne próby podejmowano w latach 1998 i 2002, jednak gdy do finału doszedł jeden z trzech oferentów, rząd odstąpił od przetargu. Ostatni przetarg na sześć nowych samolotów rządowych rozpisano w 2006 roku. W czerwcu 2007 roku został jednak odwołany z powodu błędów w warunkach przetargu. Pojawiły się zarzuty, że mógł wygrać go tylko... brazylijski Embraer.

Jak nieoficjalnie ustaliła reporterka RMF FM, o wyborze maszyn przesądził przede wszystkim fakt, że już są wyprodukowane i mogą zacząć latać od razu. Mają taki sam zasięg jak Tupolewy. Mogą swobodnie latać po Europie, ale by dotrzeć Stanów Zjednoczonych czy Afganistanu potrzebne jest międzylądowanie.