Ponad 90 osób zachorowało tylko w czerwcu i tylko w rejonie Białegostoku na wirusowe zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych. To kilkanaście razy więcej niż w całym zeszłym roku. W pozostałych regionach kraju od stycznia zanotowano zaledwie 14 przypadków choroby.
Stwierdzona na Podlasiu choroba jest enterowirusowa, co oznacza, że ma nieco łagodniejszy przebieg niż ta wywołana przez bakterie. Niemniej jednak rozwija się w ciągu kilku godzin, a zwykle towarzyszą jej wysoka gorączka, ból głowy, światłowstręt i sztywnienie karku. Może doprowadzić do powikłań neurologicznych.
Od 6 czerwca hospitalizowanych w naszym szpitalu było 25 dzieci. Najmłodsze miało trzy lata, najstarsze 17 - mówi "Rzeczpospolitej" Katarzyna Malinowska-Olczyk z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego. Dodaje, że na oddziale zakaźnym jest jeszcze kilka miejsc, ale wie, że w innych placówkach już jest z tym problem. Na szczęście na razie obyło się bez groźnych powikłań i pacjenci dość szybko wracają do domów - podkreśla Malinowska-Olczyk.
Na wirusowe zapalenie opon mózgowych zachorowały m.in. dzieci z przedszkola nr 47 w Białymstoku. Były cztery przypadki. Dzieci zaraziły się w domu - usłyszeli dziennikarze gazety w placówce. Instytucja pracuje normalnie, ale obowiązuje tam większy rygor sanitarny, bo choroba rozprzestrzenia się drogą pokarmową i kropelkową.
Zgodnie z zaleceniami sanepidu w przedszkolach do mycia rąk używa się żelu antywirusowego, pomieszczenia i zabawki myte są środkami odkażającymi, a dzieci używają jednorazowych ręczników.
Rzeczpospolita