Prawie 2/3 z 287 skontrolowanych przez UOKiK szkół językowych stosowało niedozwolone zapisy w umowach z klientami. Zapisy pozwalały szkołom praktycznie na wszystko i skutecznie uprzykrzały życie klientom.

REKLAMA

W 23 przypadkach Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta wydał decyzje stwierdzające naruszenie zbiorowych interesów konsumentów.

Podpisując umowę ze szkołą językową, trzeba uważać praktycznie na wszystko. Generalnie zasada „klient nasz pan” obowiązuje w szkołach językowych do momentu podpisania umowy. Potem owa umowa zmienia klienta w petenta, który na niewiele rzeczy ma wpływ.

Szkoły dają sobie możliwość niemal swobodnego zmieniania cen w czasie kursu, a także nauczycieli i terminów zajęć. Takim typowym postanowieniem jest, że słuchacz będzie akceptował wszelkie zmiany grup i nauczycieli, jakie szkoła uzna za celowe, nawet jeśli nie będą odpowiadać one jego indywidualnym preferencjom - powiedziała Joanna Wrona z UOKiK. Takie nieprawidłowości zdarzały się w niemal co siódmej szkole.

Jeszcze gorzej jest ze zwrotem opłat, w przypadku ewentualnej rezygnacji klienta. Aż u 73 skontrolowanych przedsiębiorców niezadowoleni uczniowie nie mogą odstąpić od umowy. Po przeprowadzonej kontroli większość szkół szybko zmieniła niekorzystne dla uczniów przepisy. Są jednak i takie, które upierają się przy swoim. Zaowocowało to 16 pozwami do sądu.

Już w ubiegłym roku UOKiK zwracał uwagę, by bacznie przyglądać się umowom zawieranymi ze szkołami językowymi. Wtedy najwięcej uwagi poświęcono zapisom, które skutecznie uniemożliwiały odzyskanie pieniędzy w przypadku rezygnacji z usług, a także zapisom, które były tak sformułowane, by kursant nie mógł nic zrobić w przypadku, gdy poziom zajęć będzie niższy od obiecywanego.