To robota dla kosmetyczki – usłyszała w gabinecie chirurgicznym mieszkanka Olsztyna, gdy przyszła usunąć kleszcza. Lekarz miał obowiązek przyjąć pacjentkę, rzecznik praw pacjenta oczekuje od chirurga pisemnych wyjaśnień.
Lekarz jest dziś nieuchwytny, telefon milczy jak zaklęty, a jego przełożony - kierownik ambulatorium - też nie jest skory do wyjaśnień, zasłaniając się nawałem pracy.
Kleszcz roznosi bardzo groźne dla życia choroby; córka pacjentki opowiada, że przerażoną widmem boreliozy matkę chirurg przyjął w progu: Zaczął nam robić wykład na temat usuwania kleszcza, zamiast to zrobić. Powiedział, że to robota dla kosmetyczki i wyrzucił nas z budynku. Coś strasznego - powiedziała reporterce RMF.
Kobieta pojechała do drugiego szpitala. Tam lekarz skierował ją do przychodni, a w przychodni… kazali przyjść za tydzień. Zrozpaczona olsztynianka już rano wstąpiła do osiedlowej przychodni. Kleszcza wyjęła pielęgniarka.
W gabinetach kosmetycznych – jak się dowiedzieliśmy - nie wyjmują kleszczy, odsyłają za to do… chirurga. Dodajmy, że Warmia i Mazury to region, gdzie najwięcej - zaraz po Podlasiu – ludzi choruje na boreliozę i odkleszczowe zapalenie mózgu. Można się na nie zaszczepić, najlepszą porą jest wczesna wiosna.