Prokuratura Rejonowa w Gdyni, badając sprawę usiłowania porwania Ibrahima z marca zeszłego roku, nie zwróciła się do strony belgijskiej w celu ustalenia, kto ma prawo do opieki nad dzieckiem - dowiedział się reporter RMF FM. Chodzi o sprawę uprowadzonego przedwczoraj 10-latka.
Matka chłopca zapewniała wczoraj, że belgijski sąd to jej przyznał prawo do opieki nad dzieckiem. Jednak kilka godzin późnej strona belgijska poinformowała, że prawo to należy się ojcu.
Według Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, śledczy w tej sprawie nie popełnili błędu. "Nie zakwestionowano żadnych decyzji, które w tej sprawie zapadły ani też sposobu gromadzenia materiału dowodowego" - przekazała Grażyna Wawryniuk, rzecznik prokuratury Okręgowej w Gdańsku. Prokuratura dysponuje wyrokiem Sądu w Antwerpii z października 2017 roku. Wyrokiem tym sąd powierzył wykonywanie władzy rodzicielskiej nad małoletnim wyłącznie matce dziecka - czytam w komunikacie prokuratury w tej sprawie.
Jak tłumaczy Wawryniuk, był to wyrok, który śledczym przekazała matka Ibrahima. Prokuratorzy z Gdyni - jak usłyszeliśmy - nie widzieli podstaw do tego, żeby weryfikować tę informację.
Przypomnijmy, że wyrok przyznający prawa ojcu zapadł w 2018 roku, a do usiłowania porwania doszło w marcu 2019.
W związku z wczorajszą informacją z Belgii, śledczy z Gdańska zwrócili się do strony belgijskiej o zweryfikowanie stanu prawnego i wyjaśnienie: któremu z rodziców przysługuje władza rodzicielska nad Ibrahimem.
W poniedziałek wieczorem rzecznik prokuratury w Antwerpii przekazał dziennikarce RMF FM Katarzynie Szymańskiej-Borginion, że belgijski sąd rodzinny w październiku 2018 roku wydał wyrok, na mocy którego 10-letni Ibrahim miał zostać w Belgii z ojcem, a nie z matką, która wyjechała z nim do Polski.
SPRAWDŹ: Porwanie 10-letniego Ibrahima. Matka chłopca dotarła do Antwerpii