Wyrok roku więzienia w zawieszeniu - usłyszał w sądzie w Lublinie mężczyzna, który uprawiał konopie indyjskie i wytwarzał z nich olej. Substancję podawał chorym kobietom swojej partnerce i matce przyjaciela. Andrzej Sadowski (zgodził się na podawanie nazwiska) ma też zapłacić grzywnę.
Sąd z uwagi na motywacje oskarżonego, czyli chęć udzielenia pomocy chorym, zastosował nadzwyczajne złagodzenie kary - tłumaczyła w uzasadnieniu wyroku sędzia Marcelina Kasprowicz.
Sąd wymierzył Andrzejowi Sadowskiemu również karę grzywny w wysokości 5 tys. zł (500 stawek po 10 zł). Na poczet grzywny zaliczył okres zatrzymania mężczyzny i tymczasowego aresztowania - od 29 stycznia do 30 sierpnia 2018 roku. Sąd przyjął dzień pozbawienia wolności za równoważny dwóm stawkom grzywny. Andrzej Sadowski ma też zapłacić nawiązkę 3 tys. zł na rzecz stowarzyszenia MONAR MAKONDO Ośrodka Leczenia, Terapii i Rehabilitacji Uzależnień w Majdanie Kozic Dolnych.
Sąd uznał mężczyznę za winnego tego, że w okresie od lutego 2017 do stycznia 2018 czterokrotnie w krótkich odstępach czasu uprawiał konopie indyjskie. Po ich zebraniu przetwarzał je i uzyskiwał nalewkę lub olej. Uprawy konopi liczyły od czterech do 10 sztuk roślin. Uzyskał z nich litr nalewki i 50 ml oleju. Andrzej Sadowski chciał w ten sposób pomóc chorym kobietom. Najpierw substancję podawał swojej partnerce (teraz żonie) chorej na depresję, nerwicę i schorzenia ginekologiczne. Inne leki nie pomagały kobiecie. Później, olej z marihuany podał matce swojego przyjaciela, która była w stanie terminalnym choroby nowotworowej.
Jak powiedziała sędzia Marcelina Kasprowicz, sąd uwierzył mężczyźnie, że jedyną motywacją jego zachowania była chęć udzielenia pomocy kobietom i "ta okoliczność łagodząca została przez sąd rozciągnięta bardzo szeroko".
Zdaniem sądu, nie budzi wątpliwości, że mężczyzna uprawiał konopie i wytwarzał z nich środki odurzające. A to czyn zabroniony opisany w ustawie o przeciwdziałaniu narkomanii. Odnosząc się do wniosku obrońcy o umorzenie postępowania z powodu braku społecznej szkodliwości czynu, sędzia podkreśliła, że sąd orzekający nie tworzy prawa, "działa zgodnie z zasadą legalizmu i wyłącznie w granicach prawa", a ramy orzekania sądowego wyznaczają normy określone przez ustawodawcę.
Oczekiwanie obrony, że oto sąd (wzorem ustawodawstwa anglosaskiego) poprzez precedens, poprzez własne orzeczenie będzie kształtował na przyszłość normy prawne są oczekiwaniami oderwanymi od tej podstawowej zasady i w gruncie rzeczy oczekiwaniami naiwnymi - powiedziała sędzia Marcelina Kasprowicz. Podkreśliła, że ustawodawca dopuszczając preparaty tzw. medycznej marihuany czyni to sposób kontrolowany przez lekarza i to lekarz ma prawo sięgnąć do tego typu preparatów, gdy uzna, że konwencjonalna farmakoterapia w danym schorzeniu nie będzie prowadziła do poprawy. Tymczasem obrona dokonuje skrótu myślowego przypisując takie uprawnienie oskarżonemu - dodała.
Sędzia zaznaczyła, że sąd ma świadomość, że rozporządzenia ministra zdrowia w tej sprawie tworzą bardzo restrykcyjne kryteria, by uzyskać zgodę na stosowanie medycznej marihuany i jest to trudne dla pacjentów. Jednak uznanie przez sąd, że czyny popełnione przez mężczyznę mają znikomą szkodliwość społeczną - czyli w istocie nie stanowią zachowań bezprawnych - będzie wyrazem uznania, że takie czyny mogą zostać zrealizowane bez kary przez każdą osobę.
Jasne jest dla sadu, iż jeśli ustawodawca zdecydował się na dopuszczenie medycznej marihuany, to odbywa się to pod kontrolą lekarza specjalisty, a nie obywatela, który zapoznaje się z artykułami prasowymi czy też audycjami (...) o dobroczynnym działaniu marihuany (...) i na tej podstawie pozyskuje wiedzę - powiedziała sędzia.
Ogłoszony wyrok jest nieprawomocny. Obrońca Andrzeja Sadowskiego Stelios Alewras powiedział, że po przeanalizowaniu uzasadnienia zapadnie decyzja, czy złożone zostanie odwołanie. Co do zasady, nie zgadzamy się tym orzeczeniem. Nie można powiedzieć, że pomaga się ludziom w chorobie, a jednocześnie szkodzi społeczeństwu. Sąd miał możliwość zastosowania przepisu mówiącego o możliwości umorzenia ze względu na brak szkodliwości społecznej - podkreślił. Sam fakt zasądzenia nawiązki na rzecz MONARU oznacza, że mamy nadal do czynienia z przeciwdziałaniem narkomanii. W ocenie obrony, nie ma mowy o przeciwdziałaniu narkomanii, albowiem te preparaty, substancje narkotyczne były wykorzystywane wyłącznie w celach medycznych przez oskarżonego - dodał Alewras.
Andrzej Sadowski podkreślił, że miał tylko jeden cel - pomóc swojej żonie i mamie przyjaciela.
Na pytanie, czy zrobiłby to jeszcze raz, mężczyzna powiedział, że nie spodziewał się, że "za coś takiego przyjdzie pójść do kryminału", ale gdyby jego żona ciężko zachorowała i potrzebowała takiej pomocy, zdobyłby się na to ponownie. Niezależnie od tego, czy pójdę do kryminału, czy nie - dodał.
Żałuję, że to wszystko tak daleko zaszło, że wylądowałem w kryminale, a wy wszyscy się mną interesujecie - powiedział dziennikarzom.
Oprac