Z braku znamion przestępstwa umorzono śledztwo w sprawie tzw. afery stoczniowej - podała Prokuratura Apelacyjna w Warszawie. Śledztwo wszczęto w październiku 2009 r. Dotyczyło ono domniemanego przekroczenia uprawnień urzędników Agencji Rozwoju Przemysłu i Ministerstwa Skarbu Państwa przez "utrudnianie przetargu" na sprzedaż składników majątku stoczni w Gdyni i Szczecinie.

REKLAMA

Śledztwo wszczęto na podstawie niejawnych materiałów od szefa kancelarii premiera Tomasza Arabskiego, doniesienia CBA oraz wcześniejszego zawiadomienia Ruchu Społecznego Obrony Stoczni i Gospodarki Polskiej. Ruch zażądał śledztwa, bo - jego zdaniem - stocznie miały być sprzedane po "rażąco niskiej cenie".

Wcześniej "Wprost" ujawnił materiały raportu, który CBA przekazało najważniejszym osobom w państwie. Wynikało z nich, że urzędnicy Agencji Rozwoju Przemysłu mieli czynić wszystko, by przetarg na stocznie w Gdyni i Szczecinie wygrał katarski inwestor Stichting Particulier Fonds Greenrights. Mieli oni informować go o tym, jakie oferty składają pozostałe podmioty. W kontekście tego inwestora padają określenia "nasz", "przyjaciele". Według "Wprost", kiedy Katarczycy nie dopełnili na czas formalności, urzędnicy ARP mieli wydłużać termin rejestracji do udziału w przetargu i wpłaty wadium. Gdy w pierwszym dniu przetargu postanowili wycofać się z transakcji, minister skarbu chciał całą procedurę "przerwać".

W materiałach "Wprost" znalazły się wypowiedzi niepełne i wyrwane z kontekstu - mówił szef Agencji Wojciech Dąbrowski. Zaznaczył, że katarski inwestor był jedynym oferentem na te składniki majątku stoczni w Gdyni i Szczecinie, które gwarantowały, że produkcja stoczniowa będzie kontynuowana i tylko on wpłacił wadium.

Minister skarbu Aleksander Grad powiedział, że w sprawie sprzedaży majątku stoczni jego resort nie faworyzował nikogo. Zaznaczył, że MSP zabiegało o inwestorów, którzy chcieliby budować statki w sprzedanych stoczniach w Gdyni i Szczecinie. Katarski inwestor - podkreślił Grad - publicznie deklarował to jeszcze w 2008 r. Niepoważne było - według niego - zarzucanie resortowi, że naraził interes gospodarczy państwa.