Mimo oporu resortu finansów Ministerstwo Zdrowia nie wycofuje się z pomysłu odpisu od podatku kosztów leczenia w prywatnych gabinetach. Projekt ma trafić pod obrady rządu na najbliższym posiedzeniu. Jego wprowadzenie w życie oznaczałoby konieczność zakupu przez lekarzy kas fiskalnych.
19 proc. wydatków na leczenie będzie można odliczyć od podatku – proponuje resort zdrowia. Ulga nie może być jednak wyższa niż 380 zł. Podstawą do rozliczenia byłby paragon fiskalny z gabinetu oraz wystawiona przez lekarza faktura.
Od podatku można by odpisać także składkę na prywatne ubezpieczenie kosztów leczenia, a także wydatki na leczenie bezrobotnych małżonków czy pozostających na utrzymaniu dzieci.
Resort szacuje, że średnio z własnej kieszeni dopłacamy do leczenia 30 złotych miesięcznie. Łącznie wydajemy na ten cel 13 mld złotych. Ulga zaś będzie kosztowała budżet państwa nieco ponad pół miliarda. Jednak resort zdrowia ocenia, że pozwoli ona na ujawnienie wszystkich lekarskich zarobków. Szacuje się, że prawdziwe dochody lekarzy mogą być nawet o 10 mld wyższe niż te, które wykazują.
Szanse na realizację projektu są jednak niewielkie. Wiceminister resortu Bolesław Piecha przyznaje, że nie ma żadnej pewności, czy projekt przetrwa próbę podczas najbliższego spotkania rządu. - Jest duży opór ze strony Ministerstwa Finansów i to może być kłopotliwe. Na razie się z tego jakoś jednoznacznie nie wycofujemy - mówi.
Spór z resortem finansów ma kilka przyczyn. Pierwsza to obietnice uproszczenia systemu podatkowego – wiadomo, że każda dodatkowa ulga wszystko komplikuje. Inna sprawa to koszt wprowadzenia odpisów – szacuje się go na 250 mln złotych. Ostatnia kwestia, która wynikałaby z wprowadzenia kas fiskalnych, to obowiązek nałożenia VAT-u na usługi medyczne, a to pociągnęłoby wzrost cen.
Pomysłem ministerstwa – jak łatwo przewidzieć – nie jest zachwycone środowisko medyczne. Lekarze wskazują na nieudany eksperyment z kasami w taksówkach: Im mniejsza będzie restrykcja, tym większe wpływy do budżetu. Im większa restrykcja, tym mniejsze wpływy do budżetu. Kasy nie zdały egzaminu u taksówkarzy. Mówi się już o likwidacji tych kas.
Podobieństwa widzą także pacjenci, ale… chwalą pomysł. Jakby była kasa, nie byłoby przekrętów - podkreśla jeden z mężczyzn.
Sami taksówkarze podkreślają, że wprowadzenie kas było nietrafionym pomysłem, ponieważ funkcje fiskalne mają także taksometry. Urzędnikom skarbowym nie chciało się przyjść, posiedzieć chwilę w aucie i zrobić odpowiednią opcję - mówi jeden z krakowskich taksówkarzy. Z kierowcami rozmawiał reporter RMF FM Witold Odrobina. Posłuchaj:
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio