Inwestor, który blokował do niedawna lotnisko na krakowskich Balicach mylnie posługiwał się decyzją o ustaleniu warunków zabudowy - twierdzi Urząd Lotnictwa Cywilnego. Prezes urzędu nie wyraził zgody na postawienie przy lotnisku 17-metrowego dźwigu. Inwestor twierdził jednak inaczej.
Okazało się, że szef firmy prowadzącej roboty występował do ULC o pozwolenie na prace dźwigu. Odpowiedź otrzymał 28 czerwca. Decyzja była odmowna i nie ma tutaj miejsca na spekulacje. Stanowisko Urzędu Lotnictwa Cywilnego jest jasne - dźwig o tej wysokości narusza bezpieczną przestrzeń nad lotniskiem, dlatego na pytanie o pozwolenie na pracę urządzenia odpowiedź mogła być tylko jedna.
Prezes urzędu nie wyraża zgody na ustawienie samojezdnego dźwigu budowlanego o wysokości 17 metrów - cytuje decyzję prezesa Karina Lisowska z biura prasowego. To, co inwestor pokazuje policji i mediom, to natomiast decyzja o ustaleniu warunków zabudowy. Rzeczywiście prezes Urzędu Lotnictwa Cywilnego zgodził się na proponowane warunki. W tym pozwoleniu nie ma określonego dźwigu, są budynki magazynowe, są zbiorniki na wodę i na ścieki, ale nie ma dźwigu - dodaje Lisowska.
Dla urzędu sprawa jest już zamknięta. Nieoficjalnie wiadomo, że właściciel budowy będzie musiał odpowiedzieć za swoje zachowanie. Być może zostanie nawet ukarany finansowo za przekierowane loty, a to może kosztować bardzo dużo.