W Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego zatuszowano przestępstwo -podejrzewa "Polska", którą przed kilkoma miesiącami anonimowo poinformowano, że w ABW „ukręcono łeb” odkryciu, iż jeden z oficerów z Poznania interesuje się pornografią dziecięcą i zoofilią.
Gazeta przekonała się, że sprawa nie jest plotką. Przed dwoma tygodniami dotarła do redakcji pocztą kopia "Sprawozdania z kontroli wykorzystania Internetu przez funkcjonariuszy Delegatury UOP w Poznaniu”. Przesyłka przyszła z Warszawy od fikcyjnego, jak się okazało, nadawcy. Jej zawartość jest szokująca.
W czasie kontroli przeprowadzonej w 2002 roku przez Wydział Bezpieczeństwa Łączności i Informatyki w służbowym komputerze wicedyrektora, kpt. M. ujawniono pliki graficzne o charakterze pornograficznym poruszające aspekty pedofilii, jak również zoofilii. Zdarzało się, że M. podczas pobytu w biurze poświęcał pornografii po 2-3 godziny dziennie.
Po wyborach w 2005 roku M. awansował i trafił do centrali agencji. Kiedy szefem ABW został Bogdan Święczkowski, w 2006 roku M. został jego doradcą. Później był zastępcą dyrektora Inspektoratu Nadzoru, Kontroli i Bezpieczeństwa. Otrzymał stopień podpułkownika. Niedługo przed odejściem z Agencji Święczkowski mianował M. szefem delegatury ABW w Poznaniu.
Od dwóch tygodni "Polska" próbowała dyskretnie ustalić, dlaczego w agencji zlekceważono pornograficzne zainteresowania oficera. W ubiegłym tygodniu zwolniono M. z funkcji szefa delegatury. Ppłk M. otrzymał nowe zadania, poinformowała Magdalena Stańczyk, rzecznik ABW. Odmówiła udzielenia jakichkolwiek informacji na temat kontroli w 2002 roku.
Ppłk M. zagroził redakcji procesem. W pośredni sposób groził także personalnie: Ja pana znam. Pod każdym względem - powiedział, po czym przerwał połączenie.