W parlamencie jest "za dużo" dziennikarzy, więc szef Kancelarii Sejmu, Krzysztof Czeszejsko-Sochacki, postanowił zamknąć kuluary przed niektórymi przedstawicielami mediów. Mimo że pomysł spotkał się z falą krytyki, prace nad podziałem mediów na lepsze i gorsze trwają. Nadal jednak nie wiadomo, jak lista „wybrańców” powstaje.
Z 1,2 tys. dziennikarzy na stałe akredytowanych w Sejmie na listę wybrano 100 osób – mówi dyrektor biura prasowego Sejmu Stanisław Kostrzew - może docelowo spis wydłuży się 150 nazwisk.
Nie sposób jednak dowiedzieć się w Sejmie, kto i wedle jakich kryteriów listę „wybrańców” buduje.
Wśród reporterów politycznych panuje zgodna opinia, że taka selekcja jest początkiem szykan pod adresem niepokornych dziennikarzy i nazbyt krytycznych wobec rządzącej większości.
Obawiam się, że za rok marszałek obejrzy sobie materiał, czy też wysłucha relacji dziennikarskiej i powie: temu panu nie dajmy akredytacji, bo był niegrzeczny albo zadawał niewygodne pytania – mówi Tomasz Sekielski, dziennikarz telewizyjny. I dodaje Albo wpuszczamy wszystkich, albo nikogo.
Takiego samego zdania jest Mikołaj Lizut dziennikarz prasowy: Dzielenie dziennikarzy na lepszych i gorszych jest jakimś absurdem. Kto niby maiłby to robić, wedle jakiego klucza mieliby wybrać sowich ulubieńców. Nie bardzo rozumiem,
Co ciekawe, opinie podobne do dziennikarskich ma wielu posłów, z którymi nikt pomysłu nie konsultował i którym dziennikarz w kuluarach nigdy w niczym nie przeszkodził...
19:25