Dramatyczny wypadek w Tatrach: turystka spadła ze szlaku w okolicy Buli pod Rysami. Z powodu złych warunków pogodowych ratownicy nie dolecieli do niej śmigłowcem i na pomoc musieli wyruszyć pieszo. Ciężko ranną kobietę znieśli na noszach. Później śmigłowcem zabrano ją do Krakowa.
Jak ustalił reporter RMF FM Maciej Pałahicki, kobieta jest w ciężkim stanie - z tego powodu zapadła decyzja o przetransportowaniu jej do szpitala w Krakowie.
Ranną zabrał na pokład śmigłowiec TOPR-u: z powodu złych warunków pogodowych maszyna mogła wylądować dopiero poniżej Morskiego Oka - do tego miejsca ratownicy znosili turystkę na noszach.
W ostatni piątek toprowcy kilka razy musieli interweniować, ponieważ turyści utknęli na zaśnieżonych szlakach w Tatrach i potrzebowali pomocy ratowników.
Najpierw zadzwoniła kobieta, która zeszła ze szlaku w rejonie Granatów: nie mogła trafić na ścieżkę, która pokryta była grubą warstwą śniegu. Po konsultacji z ratownikami, którzy wyjaśnili jej, gdzie powinna iść, zdecydowała się schodzić sama.
Chwilę później śmigłowiec poleciał po turystkę, która miała poważne kłopoty zdrowotne w rejonie Świstowej Czuby i trzeba było przetransportować ją do szpitala.
Ratownicy wyruszyli również na pomoc turyście, który zagubił się na Orlej Perci w rejonie Małego Koziego Wierchu. Wszedł w tak trudny teren, że nie potrafił wydostać się z niego samodzielnie.
TOPR ostrzega: szlaki wysokogórskie w Tatrach wciąż pokryte są śniegiem i trzeba po nich poruszać się w rakach, a także dobrze znać ich przebieg.
(mpw, e)