Trzy kolejne osoby dostały zarzuty w sprawie tragedii w escape roomie w Koszalinie, do której doszło na początku roku. W pożarze zginęło pięć 15-letnich dziewcząt.
Zarzuty usłyszeli: Małgorzata W. - babcia organizatora escape roomu, która rejestrowała działalność, Beata W. - matka podejrzanego, która współprowadziła działalność, i Radosław D. - pracownik escape roomu. Cała trójka jest podejrzana o umyślne spowodowanie niebezpieczeństwa wybuchu pożaru i nieumyślne doprowadzenie do śmierci 15-latek. Grozi im do 8 lat więzienia. Takie same zarzuty usłyszał 6 stycznia 2019 r. Miłosz S. - organizator escape roomu.
Wobec Małgorzaty W. i Beaty W. zastosowano środki o charakterze wolnościowym, zobowiązano do poręczenia majątkowego w kwocie po 10 tys. zł, zastosowano dozór policji i zakaz opuszczania kraju. Natomiast Radosław D. został tymczasowo aresztowany na trzy miesiące przez Sąd Rejonowy w Koszalinie, o co wnioskowała prokuratura okręgowa. Postanowienia o środkach zapobiegawczych nie są prawomocne.
Do tragicznych wydarzeń doszło 4 stycznia. W escape roomie w Koszalinie zginęło pięć 15-letnich dziewcząt, uczennic klasy 3d Gimnazjum nr 9, obecnie SP nr 18.
Według wstępnych ustaleń prokuratury, przyczyną pożaru był ulatniający się gaz z butli gazowej (butle zasilały w paliwo piecyki w budynku). Ogień miał uniemożliwić 25-letniemu pracownikowi escape roomu dotarcie do nastolatek. Mężczyzna został poparzony, nie otworzył dziewczętom drzwi. One same mogły to zrobić dopiero po rozwiązaniu ostatniej zagadki. W obiekcie nie było dróg ewakuacyjnych. Dziewczęta zatruły się tlenkiem węgla. Pogrzeb ofiar pożaru odbył się 10 stycznia. Dziewczęta spoczęły obok siebie na koszalińskim cmentarzu komunalnym.