Śledczym udało się przesłuchać 24-latka, który jako jedyny przeżył imprezę w bloku na gdańskim Przymorzu. Jak informował reporter RMF FM Kuba Kaługa, trzech studentów najpewniej wspólnie zażywało dopalacze lub leki psychotropowe. Jeden z nich zginął po upadku z piątego piętra, drugi zmarł w karetce mimo reanimacji. 24-latek, który trafił do szpitala, powiedział śledczym, że nie wiedział, że ktokolwiek wypadł lub wyskoczył z okna czy balkonu.
Karol S. przyznał, że niewiele pamięta z minionej nocy. Świadomość miał odzyskać dopiero w karetce, gdy pomocy udzielali mu lekarze.
Chłopak, który zginął po upadku z dużej wysokości, to jego młodszy o rok brat.
Śledczy nie chcą zdradzać innych szczegółów rozmowy.
Jak dowiedział się Kuba Kaługa, pogotowie zawiadomił przypadkowy przechodzień, który późnym wieczorem znalazł leżące na chodniku ciało młodego mężczyzny. Na miejsce przyjechała też policja. Po pewnym czasie policjanci weszli do jednego z mieszkań na 5. piętrze i zastali tam dwóch dziwnie zachowujących się młodych mężczyzn. Nagle z jednym z nich zaczęli tracić kontakt i wezwali od razu dwie karetki - na szczęście dwie, bo chwilę później także drugi mężczyzna gorzej się poczuł.
Pierwszy z nich mimo reanimacji zmarł w karetce, drugi w ciężkim stanie trafił do szpitala.
W mieszkaniu zabezpieczono niezidentyfikowane substancje w postaci m.in. białego proszku w woreczkach strunowych. Zabezpieczono też strzykawki zawierające jakąś substancję, jak również jakiś susz, być może zioło. Dopiero po badaniach przeprowadzonych przez biegłych będziemy mogli stwierdzić tak naprawdę, co to są za substancje, czy faktycznie mężczyźni zażywali je i czy to było przyczyną śmierci jednego z nich - powiedziała naszemu reporterowi Agnieszka Gładkowska z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, która przejęła śledztwo w sprawie śmierci dwóch 23-latków.
Jeszcze dziś mają się odbyć sekcje zwłok mężczyzn, które mają wyjaśnić dokładne przyczyny ich śmierci.