Wszystko wskazuje na samobójstwo, ale na razie nikt oficjalnie o tym nie mówi. W mieszkaniu w Kuźni Raciborskiej w Śląskiem znaleziono wieczorem ciała policyjnego małżeństwa i ich półtorarocznego dziecka. Okoliczni mieszkańcy są w szoku. Jak mówią, to byli spokojni, mili ludzie.
Jak donosi reporter RMF FM Marcin Buczek, strzałów było kilka, mieszkanie było zamknięte, a strażacy musieli wyważyć drzwi, by dostać się do środka. Nie było żadnych śladów włamania ani obecności innych osób w mieszkaniu.
Na miejscu znaleziono służbową broń, z której najprawdopodobniej padły strzały. W tej chwili nie wiadomo jeszcze, czy należała do mężczyzny czy kobiety ani które z nich najpierw najpewniej strzelało do bliskich, a później do siebie.
Śledczy będą chcieli również wyjaśnić, dlaczego doszło do tragedii.
Jak ustalił nasz dziennikarz, mężczyzna był zatrudniony w policji prawie 20 lat, kobieta - niespełna 10. Oboje pracowali w komisariacie w Kuźni Raciborskiej.
Mieszkańcy miejscowości są w szoku. Nie wyobrażam sobie, że ktoś sięgnął po broń i wystrzelił do swojej bliskiej osoby, do swojego dziecka... Nie wyobrażam sobie tego - usłyszała od jednego z nich reporterka RMF FM Anna Kropaczek. Doszło do strasznej tragedii. Najgorsze, że ucierpiało dziecko. Ogólnie opinię mieli wśród ludzi bardzo dobrą - dodał ktoś inny.
Mieszkańcy mówili również naszej dziennikarce, że znali przede wszystkim policjanta, który był "spokojnym, bardzo grzecznym" człowiekiem. Według nich, było to jego drugie małżeństwo.
(edbie)