Proszą, proszą i nic. Mieszkańcy wieżowca w centrum Szczecina od miesięcy piszą do straży miejskiej, żeby ta usunęła samochód porzucony przy placu zabaw. Auto stoi oparte o cegły, jest rozbierane przez złomiarzy, jednak straż, zamiast przysłać lawetę, przysyła odpowiedzi: że usunięciem auta mają zająć się sami mieszkańcy.
W sprawie porzuconego samochodu interweniowali mieszkańcy bloku przy ul. Rayskiego 2-4 w Szczecinie, kilkakrotnie sprawę straży miejskiej zgłaszała spółdzielnia mieszkaniowa. Za każdym razem słyszeliśmy "przyjedziemy, przyjedziemy" i nic. Jak pamiętam to ten samochód tak stoi kilka miesięcy, może nawet rok - mówi jeden z mieszkańców.
Auto straciło już koła, lusterka, wycieraczki. Stoi tuż obok osiedlowego placu zabaw. Wiem, że sąsiedzi, którzy mają dzieci, narzekają. To może być niebezpieczne. A co jak się przewróci na dziecko? - zastanawia się starsza pani. Sprawą zajęła się też Rada Osiedla Centrum. Natknęła się na ścianę.
Pierwszy raz napisałem do straży miejskiej na początku lipca. Uzyskałem telefoniczne jak i osobiste zapewnienia, że Straż Miejska nie może podjąć interwencji ponieważ pojazd zaparkowany jest na terenie Spółdzielni Mieszkaniowej Śródmieście - opowiada Piotr Listwoń z Rady Osiedla.
Spółdzielnia do terenu się nie przyznaje i ma rację. Listwoń poprosił o informację z urzędu miasta, z rejestrów wynika jasno, że właścicielem gruntu położonego w obrębie nieruchomości przy ul. Rayskiego 2-4 jest Gmina Miasto Szczecin w imieniu, której działa Zarząd Budynków i Lokali Komunalnych z siedzibą w Szczecinie.
Kilka lat temu Wydział Gospodarki Komunalnej szczecińskiego Urzędu Miasta wraz ze Strażą Miejską stworzyły program usuwania wraków z terenów miasta "Widzisz wrak daj znak". Wtedy i urzędnicy, i strażnicy apelowali, aby zgłaszać gdzie znajdują się porzucone auta.
Program nadal działa, na odholowanie samochodu pozwala prawo o ruchu drogowym, które mówi, że pojazd pozostawiony bez tablic rejestracyjnych lub pojazd, którego stan wskazuje na to, że nie jest używany, może zostać usunięty z drogi przez straż gminną lub policję na koszt właściciela lub posiadacza.
Ten wrak musi zniknąć. Nie można czekać, aż sam się rozłoży - mówią mieszkańcy.