Stany Zjednoczone nie rezygnują z budowy w Polsce i Czechach tarczy antyrakietowej, ale prawdopodobne jest opóźnienie projektu - donosi "Dziennik". Zdaniem gazety, może ono wynieść trzy do czterech lat. W ostatnich dniach pojawiły się doniesienia, jakoby Amerykanie całkowicie zrezygnowali z budowy tarczy. Uznaję te informacje za nieścisłe. Cały czas rozważamy naszą strategię przeciwrakietową - skomentował je rzecznik amerykańskiego departamentu stanu Philip Crowley.
Barack Obama ma ogłosić swoje stanowisko w tej sprawie we wrześniu. Co powie? Rzecznik Departamentu Stanu nie dementowałby doniesień polskich mediów, gdyby Amerykanie zamierzali rzeczywiście całkowicie wycofać się z projektu tarczy. Za kilka tygodni musiałby bowiem zaprzeczyć samemu sobie - powiedział "Dziennikowi" wiceszef MSZ Jacek Najder.
Także dyplomaci z otoczenia polskich negocjatorów uważają, że Amerykanie nie zrezygnują całkowicie z budowy tarczy, choć raczej opóźnią projekt. Według rozmówców gazety, Obama zdaje sobie sprawę, iż po ponownym wyborze Mahmuda Ahmadineżada na prezydenta Iranu szanse na przekonanie Teheranu do wstrzymania programu nuklearnego są niewielkie. Baza w Polsce może się więc okazać niezbędna, gdy za kilka lat Irańczycy zbudują rakiety dalekiego zasięgu.
Jednak opóźnienie budowy bazy, która wedle pierwotnych planów miała działać w 2013-14 roku, jest całkiem prawdopodobne. I to nawet o 3-4 lata. Zdaniem Pentagonu, na razie bowiem jako zabezpieczenie przed uderzeniem Iranu wystarczą umieszczone na okrętach systemy Aegis. W środku kryzysu Obama chce też odłożyć dodatkowe wydatki na obronę. Poza tym wciąż liczy na pomoc Rosji w powstrzymaniu atomowych ambicji Teheranu. To jednak jest coraz mniej prawdopodobne. Moskwie jest na rękę, że USA mają związane ręce na Bliskim Wschodzie i nie mogą swobodnie działać gdzie indziej - analizują polscy dyplomaci.