Tam mogło być nawet 600 osób

Tam mogło być nawet 600 osób – uważa pan Jerzy, hodowca gołębi z Wrocławia, z którym rozmawiali reporterzy RMF. Mężczyźnie udało się schronić w momencie, gdy zawalał się dach i wyjść o własnych siłach z rumowiska.

Marek Balawajder: Pan dosłownie przed chwilą wyszedł spod tego zwału gruzu?

Jerzy – hodowca z Wrocławia: Sytuacja jest tragiczna. Środek hali i cała prawa strona została zawalona. Wszyscy ludzie, którzy brali udział w targach i goście, którzy zwiedzali targi, zostali przysypani.

Marek Balawajder: Ile tam może być osób?

Hodowca: W południe było ok. 2000 osób na hali. To wszystko działo się gdzieś o 17:15 i myślę, że tam zostało zasypanych ok. 500-600 osób.

Marek Balawajder: Tutaj służby ratunkowe mówią o stu osobach?

Hodowca: Jakich stu, jak wystawców było ponad 400.

Marek Balawajder: Pan przed chwilą mówił, że zawalanie się tej blachy trwało 3-4 minuty.

Hodowca: Wszyscy ludzie uciekali, gdy zaczęło trzeszczeć. Ja miałem przyjemność, że swoich przyjaciół, producentów produktów dla gołębi, zagarnąłem pod największy filar. Wszystkich zepchałem. To szczęście jest, że uratowałem ludzi, ale niestety dwie osoby z tej rodziny zaprzyjaźnionej zostały ranne – jedna pani jest ciężko ranna; wydobyliśmy ją spod złomowiska stali. Jej syn do tej pory tam krzyczy.

Marek Balawajder: Pan się zna na budownictwie. Mówił mi przed chwilą, że pan prowadził w środku akcję ratunkową. Pan przesuwał tych ludzi?

Hodowca: Wszystkich zagarnąłem, a mogłem zagarnąć tylko cztery osoby; nie zdążyłem jeszcze dwóch osób zagarnąć i pod najgrubszy filar wepchnąć. Ten najgrubszy filar nas uratował. Jakbym tego nie zrobił, to byłaby masakra.

Marek Balawajder: Gdyby to wszystko wydarzyło się w południe?

Hodowca: Było wtedy 2500 osób. To jest jedna z największych hal targowych w Katowicach. Stwierdzam, że służby, które zawiadywały tą halą i przygotowywały wystawę, nie były przygotowane, bo dach nie był wyczyszczony.

Marek Balawajder: Pan mówi, że zawalanie się dachu trwało 3-4 minuty. Wyjścia awaryjne były?

Hodowca: Były tylko dwa wyjścia, a reszta wyjść była zamknięta. Ludzie nie mogli się wydostać, bo organizatorzy nie postawili swoich ludzi, by stali przy drzwiach awaryjnych. Ludzie, którzy nie mogli się wydostać, zostali strasznie poturbowani.

Tomasz Maszczyk: Kiedy przyjechaliście tu – wy, hodowcy gołębi – do tej największej hali, czy coś wskazywało na to, że może dojść do tragedii?

Hodowca: Nic. Setki ludzi, którzy zwiedzali przez dwa dni tą halę wystawową, spowodowali tragedię. Przyczyniła się do tego także orkiestra, która spowodowała drganie tej hali. Temperatura się podniosła; cały dach był zmarznięty. Masy ludzi, którzy się przez dwa dni w hali przewinęło, spowodowało, że ciepłe powietrze ruszyło do góry i odmrożony został dach– to właśnie spowodowało zawalenie się tej hali.

Marek Balawajder: Pan kilkadziesiąt minut temu wydostał się ze środka. Tam zostali ludzie, także pana znajomi. Proszę powiedzieć, w jakim oni mogą być stanie?

Hodowca: Czterech ludzi, tak z moich przyjaciół, zagarnąłem pod najgrubszy filar.

Marek Balawajder: Oni są już uratowani.

Hodowca: Oni są uratowani, ale jeszcze syn mojego przyjaciela i jego małżonka zostali. Już nie mogłem ich zagarnąć, bo byli troszkę dalej ode mnie; są bardzo poszkodowani. Wydobyliśmy ją, położyliśmy ją na wierzchu - tę moją przyjaciółkę z mężem. Mąż nie mógł się ruszyć. Przecież tysiące ton zawaliło się na ludzi.

Marek Balawajder: Pan po raz pierwszy w tej hali był na wystawie gołębi?

Hodowca: Jestem co roku, bo te targi są organizowane co roku. Ludzie stracili ogromny majątek, bo każdy miał tam swoje stoiska wystawowe. Setki, setki tysięcy, kto wie czy nie parę ładnych milionów nie zostało przysypanych. Ja sam straciłem 3000 zł, telefon komórkowy, ubranie.

Marek Balawajder: To jest najmniej ważne. W środku są setki osób. Ile osób mogło wyjść?

Hodowca: Mogła wyjść 1/3 osób. Uciekali wszyscy w zastraszającym tempie, bo to wszystko trzeszczało. Ludzie patrzyli w górę i biegli do drzwi.

Marek Balawajder: Był tłok?

Hodowca: Tłok. Im byli bliżej drzwi, tam akurat się dach nie zawalił – tam się część ludzi schowało. A część ludzi krzyczy do tej pory. Myślę, że trzeba poduszki powietrzne wprowadzić i tą całą konstrukcję podnieść. Stwierdzam, że straż nasza do tej pory nie jest przygotowana.