Obrona przeciwlotnicza w Kabulu otworzyła dzisiaj ogień do samolotu latającego nad afgańską stolicą. Maszyna, którą usiłowała strącić talibańska artyleria przeciwlotnicza, była samolotem szpiegowskim i należała do Stanów Zjednoczonych. Oświadczenie takie wydali rządzący Afganistanem Talibowie.
Pojawienie się maszyny, która przez kilka minut zataczała koła nad miastem, wywołało panikę mieszkańców miasta. Wylegli oni na ulice myśląc, że właśnie rozpoczęły się amerykańskie naloty odwetowe. Talibańska artyleria usiłowała zestrzelić samolot, ale był on zbyt wysoko. USA domagają się od Talibów wydania Osamy bin Ladena - terrorysty którego obwiniają o zorganizowanie zamachów w Nowym Jorku i Waszyngtonie. Tymczasem, jak poinformowano w sąsiadującym z Afganistanem Pakistanie, władze tego kraju nie zamierzają wysyłać już misji, które miałyby nakłonić Talibów do zmiany stanowiska. Nie mamy takich planów. Talibowie wiedzą, czego oczekuje od nich społeczność międzynarodowa - poinformowało pakistańskie ministerstwo spraw zagranicznych. Tymczasem Talibowie oświadczyli, że nie życzą sobie zrzutów pomocy humanitarnej z amerykańskich samolotów. Twierdzą, że te samoloty służą Amerykanom przede wszystkim do szpiegowania a pomoc humanitarna może wjeżdżać do Afganistanu drogą lądową. Według komentatorów, Talibowie chcą po prostu zmusić Amerykanów do negocjacji - teraz takim pretekstem może być uczynienie - z przetrzymywanych pracowników misji humanitarnych - zakładników. Gdyby Amerykanie, czy wspólnota międzynarodowa usiedli z Talibami do stołu rokowań byłoby to swego rodzaju uznanie władzy mułły Omara - tego Talibowie potrzebują teraz najbardziej. W tej chwili stosunki dyplomatyczne z rządem Talibów utrzymuje jedynie Pakistan.
foto Archiwum RMF
23:25