Kierowcy taksówek protestowali w środę w kilku miastach w Polsce przeciwko planom deregulacji ich zawodu. Tymczasem reporter RMF FM ustalił, że minister sprawiedliwości Jarosław Gowin po cichu łagodzi przepisy.
Ministerstwo Sprawiedliwości chce złagodzić projekt deregulujący zawód taksówkarza. Zgodnie z nim o tym, czy kandydaci do tego zawodu będą musieli zdawać egzaminy, miałyby teraz decydować samorządy. Zamiast licencji potrzebny będzie wpis do ewidencji. Taksówkarzy jednak te zmiany nie zadowalają, a ponieważ część z nich nie była nawet z nimi konsultowana, nie odwoływali dzisiejszego protestu.
Gdyby minister Jarosław Gowin prowadził z nami prawdziwe konsultacje, być może nasz protest nie byłby potrzebny - mówi naszemu reporterowi Artur Oporski z Ogólnopolskiej Organizacji Transportu Drogowego. Tymczasem na spotkaniu z ministrem mogliśmy jedynie przedstawić swoje racje. Minister zaś poinformował o planowanych zmianach, ale nie zapytał nas, co o nich myślimy. O konkretnych zmianach dowiedzieliśmy się dopiero wczoraj, z maila wysłanego z resortu sprawiedliwości - dodaje Oporski.
Co to znaczy, żeby dwóch prezydentów miast Wrocławia i Warszawy zdecydowało nagle, bo taka jest wypowiedź ministra Gowina, o tym, jak powinna wyglądać ustawa. To jest chore. Być może miasto Wrocław czy Warszawa sobie poradzą z tym problemem i zrobią egzaminy, a może inne nie - podkreśla.
Według taksówkarzy nowe propozycje ministerstwa nie wyczerpują zmian, których się domagają. Wciąż w ustawie nie ma zapisów, które wprowadzałyby odpowiedzialność poszczególnych korporacji taksówkowych. Kierowcom zależy też na limitowaniu dostępu do tego zawodu. Ich zdaniem liczba taksówek powinna być ustalana proporcjonalnie do liczby mieszkańców danego miasta. Taksówkarze chcieliby też, by ich pojazdy były traktowane jako uzupełnienie transportu publicznego. Dawałoby im to możliwość podjazdu w miejsca dostępne dla służb publicznych.
Żalu wobec działań ministra Gowina nie kryją także samorządowcy, którzy twierdzą, że nikt z nimi projektu ustawy deregulacyjnej nie konsultował. O planowanych przez ministerstwo zmianach nie wiedzą kompletnie nic. Nikt wcześniej nie pokazał im bowiem projektu ustawy.
Urzędnicy z Katowic i Warszawy w rozmowie z naszym dziennikarzem przyznają, że nad ewentualnym utrzymaniem egzaminów będą się zastanawiać dopiero, gdy ustawa zostanie uchwalona. Jedynie w krakowskim magistracie usłyszeliśmy, że samorządowcy woleliby, aby egzaminy zostały.
Minister sprawiedliwości uważa, że zmiany przygotowane przez resort są dobrym kompromisem, a dzisiejszy protest w świetle przygotowania zmian w projekcie świadczy o złej woli taksówkarzy.
W Warszawie ok. godz. 7 rano taksówkarze zebrali się w pięciu miejscach przy ulicach: Stalowej, Powązkowskiej, Jubilerskiej i Alejach Jerozolimskich, a także na parkingu przy torze łyżwiarskim na Stegnach. W kolumnach, bardzo powoli, przejechali przed Sejm. Skutecznie zablokowali ruch na trasie przejazdu: na ul. Puławskiej (w kierunku Centrum), Trasie Łazienkowskiej i Toruńskiej (też w kierunku Centrum). Wcześniej blokowana była też ul. Bitwy Warszawskiej i Al. Jerozolimskie.
Policjanci zapowiedzieli, że będą karać mandatami taksówkarzy, którzy, protestując przeciwko deregulacji, blokują ruch na ulicach Warszawy. Ponieważ taksówkarze powodują duże utrudnienia w ruchu, zdecydowaliśmy, że policjanci będą karali ich mandatami. Poinformowaliśmy ich o tym - zapowiedział rzecznik stołecznej policji Maciej Karczyński. Wystawiono 12 mandatów na kwotę 2350 zł. Skierowaliśmy też jeden wniosek o ukaranie do sądu, bo taksówkarz odmówił zapłacenia mandatu - dodał Karczyński.
Mieszkańcy Warszawy byli zdenerwowani i rozżaleni. Co chwilę w stronę protestujących taksówkarzy wykrzykiwali obelgi. Muszę na piechotę do pracy pójść i muszę się tłumaczyć, dlaczego się spóźniłam, a im jest zawsze mało - żaliła się reporterowi RMF FM pasażerka jednego z autobusów. Zgadzam się, popieram, ale nie w ten sposób - mówił starszy mężczyzna, który zdany jest na korzystanie z komunikacji miejskiej.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
W południe przed Sejmem taksówkarze odpalili petardy, słychać było klaksony i piszczałki, rzucali rolkami papieru toaletowego. Trzymali transparenty m.in. z hasłami: "Deregulacja Gowina = niebezpieczna taksówka", "Fałszywe taksówki symbolem Euro 2012", "Precz od naszych pieniędzy".
We Wrocławiu taksówkarze pojechali przed urząd wojewódzki. Tam chcą pismo z wyrazami swojego niezadowolenia przekazać na ręce wojewody. Utrudnień należy się spodziewać na ul. Legnickiej, potem na Kazimierza Wielkiego i pl. Dominikańskim – to samo centrum miasta.
Taksówkarze z Gdańska swój protest zaczęli o godz. 11. Zebrali się przed Urzędem Wojewódzkim. Dojeżdżali tam mają w wolnym tempie, z różnych stron miasta. Protestowało sześć gdańskich korporacji, w tym trzy największe.
W Katowicach kierowcy zebrali się w okolicy lotniska Muchowiec. O godz. 11 stamtąd wyjechali ulicami Francuską i Jagiellońską przed urząd wojewódzki. Kolumna 100 samochodów jechała z prędkością ok. 20 km/h.
W Krakowie kierowcy taksówek z protestu w ostatniej chwili zrezygnowali. Protestowali już wcześniej, 16 kwietnia. Na ulice wyjechało wtedy ponad pół tysiąca taksówek. Zablokowali główne arterie miasta na obu pasach, a po kilku godzinach złożyli petycję na ręce wojewody przeciw deregulacji ich zawodu.