50 tys. członków stracił Sojusz Lewicy Demokratycznej w wyniku trwającej weryfikacji. To 1/3 składu partii. Masowy exodus nie jest jednak wynikiem wyśrubowanych kryteriów - większość „uciekinierów” po prostu nie chciała już dłużej zasilać szeregów partii Leszka Millera.
Odejścia wymuszone, czy sugerowane dzisiejszym apelem władz partii, żeby osoby objęte postępowaniem organów ścigania zawiesiły członkostwo, to drobiazg. Wśród tych, którzy nie mają już partyjnych legitymacji, 35 proc. nie potwierdziło członkostwa, 45 proc. nie płaciło składek, a 20 proc. po prostu zrezygnowało.
Najwięcej było tych, którzy się rozczarowali co do tego, co mogli w SLD osiągnąć. (...) Nie cenzuruję tych osób. Te osoby miały motywację, żeby wstąpić do SLD i mają motywację, żeby wystąpić i to jest cała filozofia - mówi sekretarz generalny SLD, Marek Dyduch.
Z punktu widzenia celów, jakie SLD sobie stawiał rozpoczynając weryfikację, okazała się ona raczej weryfikcją, ponieważ Dyduch mówi wprost: Dzisiaj nie potrafię powiedzieć ile jest bardzo uczciwych, ideowych ludzi w samym SLD. Zakładam, że większość, bo coś ich jednak przy bardzo trudnej sytuacji Sojuszu, w tej partii utrzymuje.
Ponieważ liderzy SLD zdają się łudzić, że to „coś” to motywy ideowe, przypominamy: lewica porządzi jeszcze 2 lata, więc to „coś”, to może władza.
21:30