Program naprawczy dla Polskiej Grupy Górniczej, zakładający m.in. likwidację kopalń Ruda i Wujek oraz zmiany w wynagrodzeniach górników, jest "irracjonalny, kompletnie nieakceptowalny" i doprowadzi do wybuchu społecznego - ocenia szef śląsko-dąbrowskiej Solidarności Dominik Kolorz.
Związkowcy deklarują wolę rozmowy o planie transformacji Śląska i Zagłębia w perspektywie najbliższych 40 lat - także w kontekście odchodzenia w tym czasie od węgla. Zdaniem Kolorza, przygotowany obecnie plan naprawczy dla PGG nie może być nawet przyczynkiem do poważnej debaty na ten temat.
Jeżeli jutro Ministerstwo Aktywów Państwowych przyniesie ze sobą taki program, to wywoła on nie tylko stanowczą reakcję związków zawodowych, ale przede wszystkim reakcję ludzką (...) - ludzie najzwyczajniej w świecie będą walczyć o swoje miejsca pracy - skomentował w poniedziałek Kolorz, odnosząc się do nieoficjalnych informacji o zawartości programu, którego oficjalną prezentację zaplanowano na wtorek w Katowicach.
Wśród ministerialnych propozycji, które - według nieoficjalnych informacji związków - mają znaleźć się w programie, jest m.in. zamknięcie jeszcze w tym roku kopalń Ruda i Wujek, zawieszenie wypłat tzw. czternastej pensji na trzy lata oraz taka zmiana sposobu wynagradzania w PGG, by 30 proc. płacy było powiązane z wydajnością pracy. Dla odchodzących z pracy górników przygotowano wart blisko 5 mld zł pakiet osłonowy, którego częścią mają być urlopy przedemerytalne i ok. 100-tysięczne odprawy pieniężne.
W ocenie Kolorza, likwidacja kopalni Ruda (w jej skład wchodzą połączone trzy kopalnie: Pokój, Bielszowice i Halemba) oznacza katastrofę społeczną dla Rudy Śląskiej, gdzie kopalnia jest wiodącym pracodawcą. Jego zdaniem, wzorowane na pakiecie osłonowym z czasów rządu Jerzego Buzka odprawy pieniężne i urlopy przedemerytalne, w żaden sposób nie zastąpią utraconych miejsc pracy.
Nie wiem, czy ktokolwiek chodzący normalnie po ziemi, zdecydowałby się na likwidację trzech rudzkich kopalń od 1 października tego roku bez jakiejkolwiek alternatywy dla tych ludzi - powiedział przewodniczący śląsko-dąbrowskiej "S". Według informacji związkowców, do 2036 roku miałyby zostać zamknięte także pozostałe kopalnie węgla energetycznego.
Jak można zakładać likwidację na zasadzie blitzkriegu (błyskawicznie - PAP) czterech kopalń (Wujek i trzy ruchy kopalni Ruda), a docelowo za 15 lat w zasadzie wszystkich kopalń węgla energetycznego, a zarazem przewidywać import węgla kamiennego w najbliższych latach powyżej 10 mln ton. Tego nie da się nazwać żadnym ludzkim językiem, cisną się na usta same przekleństwa - skomentował związkowiec.
Jego zdaniem, reakcją na ministerialne propozycje będą protesty podobne do tych, jakie wybuchły w 2015 roku, gdy plany likwidacji kilku kopalń ogłosił ówczesny rząd Ewy Kopacz.
Może nastąpić spotęgowana powtórka tego, co było na Śląsku pięć lat temu (...), kiedy w przeciągu kilkunastu godzin mieliśmy już rozpoczęty strajk na kopalni Brzeszcze, który następnie rozlał się na trzy czwarte Śląska. Myślę, że teraz będzie zupełnie podobnie - nikt nie będzie czekał na jakieś procedury sporów zbiorowych itp. - ludzie najzwyczajniej w świecie będą walczyć o swoje miejsca pracy - powiedział Dominik Kolorz, oceniając program dla PGG jako "beznadziejny".
Jego zdaniem istnieje poważna sprzeczność pomiędzy ustaleniami premiera Mateusza Morawieckiego w Brukseli (Polska jak dotąd nie przyjęła celu neutralności klimatycznej w 2050 r.), a planem zamknięcia kopalń w ciągu najbliższych 15 lat, przy jednoczesnym utrzymywaniu importu węgla, głównie z Rosji. Kolorz wskazał też na rekordowy obecnie import energii, m.in. z Niemiec i Szwecji, podczas gdy krajowa energetyka nie odbiera węgla z rodzimych kopalń. "S" postuluje wprowadzenie mechanizmów rekompensujących koszty emisji CO2, zawarte w kosztach produkcji energii konwencjonalnej.
Szef śląsko-dąbrowskiej "S" podkreślił, że strona społeczna domaga się, i jest gotowa, do poważnej rozmowy o transformacji Śląska. Chcę to z całą mocą podkreślić: trzeba znaleźć czas i miejsce na to, żebyśmy normalnie, w spokoju, merytorycznie i transparentnie ustalili program transformacji Śląska i Zagłębia na okres najbliższych 40 lat - powiedział Kolorz.
Prawdopodobnie skończy się to również tym, że około roku 2055-2060 nie będzie już produkcji energii z węgla, a co najmniej ze śląskiego węgla. Natomiast nie do przyjęcia jest sytuacja, że chcemy likwidować polski sektor węglowy trzykrotnie szybciej niż zrobili to Niemcy, na dodatek ciągle importując i węgiel, i energię - podsumował lider najliczniejszego w Polsce regionu Solidarności.
Kolorz skrytykował plan likwidacji mocy wydobywczych poprzez planowane zamknięcie kopalń Ruda, Wujek i Janina (w spółce Tauron Wydobycie - PAP), przy jednoczesnym utrzymywaniu importu węgla i energii. Obecnie importujemy najwięcej energii w historii Polski. Wystarczyłoby produkować przynajmniej 5 terawatogodzin energii więcej na energetyce konwencjonalnej, a nie byłoby już problemu ze zwałami węgla i wykonywaniem przez energetykę kontraktów z górnictwem - tłumaczył związkowiec.
Odnosząc się do planu zawieszenia na trzy lata wypłat tzw. czternastej pensji oraz powiązania 30 proc. wynagrodzenia górników z PGG z wydajnością pracy, Kolorz ocenił, że górnicy nie mogą płacić za błędy w zarządzaniu branżą.
Dlaczego za błędy w zarządzaniu i za błędy polityczne cały czas ma płacić robotnik? Nie tędy droga. Nie wydaje mi się, żebyśmy w jakikolwiek sposób zgodzili się na drastyczne cięcia płacowe na najbliższe lata - powiedział lider śląsko-dąbrowskiej Solidarności. Potwierdził, że związkowcy rozważają reaktywację Międzyzwiązkowego Komitetu Protestacyjno-Strajkowego, który m.in. kilka lat temu zorganizował strajk generalny na Śląsku.