Potwierdzono cztery elementy, siedem razy strażacy wyjeżdżali na wezwanie w sprawie szczątków rakiety. Wciąż nie wszystko jest jasne w sprawie rzekomych fragmentów rakiety Falcon 9, które spadły w Polsce.
Nadal nie ma oficjalnego potwierdzenia od firmy SpaceX, że na Polskę spadły części rakiety Falcon, choć firma, która jest w kontakcie z Polską Agencją Kosmiczną i polskimi służbami, przekazała informacje, jak zabezpieczyć i przechowywać znalezione obiekty.
W całym kraju potwierdzono odnalezienie czterech elementów rzekomej rakiety: w Komornikach na terenie hurtowni sprzętu elektrycznego, w Wirach w lesie, w Szamotułach - na skraju lasu i w Śliwnie, gdzie obiekt spadł na pole. Chodzi o Wielkopolskę.
Były też zgłoszenia niepotwierdzone. Siedem razy strażacy wyjeżdżali na wezwanie w sprawie szczątków rakiety. Wszystkie interwencje dotyczyły przeszukiwania stawów. Tu rozstrzał był większy, bo zgłoszenia pojawiały się także w Łódzkiem, Kujawsko-Pomorskiem, na Pomorzu, a nawet Lubelszczyźnie i okolicach Krasnegostawu.
Polska Agencja Kosmiczna zapewnia, że trwa weryfikacja systemu i wypracowywanie nowych metod zgłaszania incydentów kosmicznych.
Wysłano pismo do wszystkich ministerstw, by uaktualniły bazę adresów mailowych dla Departamentu Bezpieczeństwa Kosmicznego. Problem w tym, że na razie te informacje musiałyby być wysyłane pocztą, bo po ataku hakerskim z początku tygodnia POLSA jest odłączona od internetu.
Dwa tygodnie temu przed godziną piątą rano nad Polską, w niekontrolowany sposób, w atmosferę wszedł człon rakiety Falcon 9 R/B firmy SpaceX, co zostało potwierdzone przez Departament Bezpieczeństwa Kosmicznego Polskiej Agencji Kosmicznej.
Człon rakiety o masie ok. 4 ton pochodził z misji SpaceX Starlink Group 11-4, która 1 lutego wystartowała z bazy lotniczej w Kalifornii.