Nowe przepisy dotyczące leczenia transgranicznego w Unii Europejskiej nie są w pełni wykorzystane – pisze „Dziennik Gazeta Prawna”. Chorzy, którzy chcieliby poddać się za granicą bardziej skomplikowanym terapiom, mają na to nikłe szanse.
Od listopada zeszłego roku, kiedy Polska wprowadziła dyrektywę transgraniczną wprowadzającą swobodne leczenie w wybranym kraju Unii Europejskiej, chorzy złożyli 2,7 tys. wniosków z prośbą o zwrot kosztów na kwotę 12, 1 mln zł – pisze „Dziennik Gazeta Prawna”. Wydano 1, 98 tys. pozytywnych decyzji o zwrocie pieniędzy. W 58 przypadkach odmówiono.
Zasada działania jest prosta: dzięki nowym przepisom można wyjechać, a po powrocie przedstawić rachunek. Wówczas NFZ zwraca pieniądze, ale tylko tyle, ile za dane leczenie Fundusz zapłaciłby w kraju.
Jak pisze „Dziennik Gazeta Prawna”, na leczenie jednodniowe i w miarę tanie (do którego zalicza się np. zaćma) pacjent może pojechać do wybranego kraju UE na własną rękę i nie musi pytać o zdanie urzędników. W przypadku bardziej kosztownego i trudnego leczenia w innym kraju zgodę musi wyrazić NFZ. Powodem może być np. zbyt długi czas oczekiwania na dany zabieg w Polsce, który negatywnie wpływałby na stan zdrowia chorego.
Z doświadczenia pacjentów wynika, że trudno nawet złożyć wniosek do NFZ. Lekarze niechętnie wypisują dokumenty dotyczące leczenia pacjentów w ramach dyrektywy transgranicznej – uważa Piotr Piotrowski z Fundacji 1 Czerwca. Nawet jeśli uda się namówić lekarza na taki krok, NFZ najczęściej odrzuca wniosek z powodów formalnych.
Więcej w dzisiejszym wydaniu "Dziennika Gazety Prawnej".
(mpw)