Zarzut kierowania statkiem pod wpływem alkoholu usłyszy najprawdopodobniej szyper holownika, który zatonął późnym wieczorem w Świnoujściu. Wcześniej jednostka uderzyła w statek płynący do Szczecina. Pięciu członków załogi "Kuguara" udało się uratować. Czterej mężczyźni byli pod wpływem alkoholu.

REKLAMA

Zatopiony holownik będzie musiał zostać wyciągnięty, operację tę zorganizuje w ciągu kilku dni armator "Kuguara". Holownik zatonął niedaleko brzegu i nie blokuje ruchu statków, choć na wysokości wraków ruch odbywa się wahadłowo.

Pięciu członków załogi trafiło do szpitala. Ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo - są wychłodzeni i przestraszeni. Po badaniach okazało się, że czterech członków załogi było pod wpływem alkoholu. Mieli od 0,3 do 0,6 promila w wydychanym powietrzu.

Holownik "Kuguar" płynął ze Szczecina do Świnoujścia. Na kanale Piastowskim mijał się z prawie 100-metrowym statkiem. Z nieznanych przyczyn holownik nagle skręcił w lewo, wprost pod dziób masowca.

Po uderzeniu "Kuguar" szybko zatonął. Wiozący papier gibraltarski statek "Trans Forza" w nocy dopłynął do Szczecina. Dziś inspektorzy zbadają jego kadłub.

Sprawą zajmie się Państwowa Komisja Badań Wypadków Morskich oraz Izba Morska. To ta instytucja decyduje w kwestii odszkodowań za straty powstałe w skutek wypadków na morzu.

(j.)