Wiceszef MSWiA wciąż atakuje sąd w Gorzowie Wielkopolskim. Jak ujawnili reporterzy RMF FM, ten sąd 7 lat temu skazał Marka Surmacza za pomówienia. Gdy Surmacz został posłem, zaczęły się kontrole sądu w Gorzowie.
Od momentu, gdy Marek Surmacz został posłem, rozpoczął się atak na gorzowski sąd okręgowy – mówią RMF FM jego pracownicy. Wiceminister słał donosy o tym, że w sądzie działa układ rodem z PRL-u. W związku z tym do tej pory przeprowadzono już kilka kompleksowych kontroli, które za każdym razem utrudniały pracę sędziów. Jak twierdzą sędziowie, wszystkie kontrole zakończyły się niczym.
To osobista zemsta Marka Surmacza za wydanie na niego dwóch wyroków skazujących – uważają przedstawiciele gorzowskiego środowiska sędziowskiego. Sprawa dotyczy zniesławienia jednej z gorzowskich radnych. Grażyna Wojciechowska była wielokrotnie pomawiana przez Marka Surmacza w prasie o układy korupcyjne z jedną z gorzowskich korporacji taksówkowych. W końcu złożyła pozew i sprawę wygrała we wszystkich instancjach. Gorzowski sąd okręgowy w 2000 roku uznał Surmacza winnym i skazał na karę grzywny w wysokości tysiąca złotych. Karę Surmacz zapłacił ponad pół roku później. Natychmiast po orzeczeniu wyroku stracił także mandat radnego miasta Gorzowa.
Minister spraw wewnętrznych i administracji Janusz Kaczmarek jest oburzony tymi informacjami. To nieprawdopodobne. Nie wyobrażam sobie, by ktoś wykorzystywał swoją funkcję do prywatnych celów - mówi RMF FM szef MSWiA. Jednocześnie Janusz Kaczmarek stwierdził, że zachowanie, jakiego dopuścił się Surmacz – czyli zniesławienie radnej – jest niegodne. Obiecał zająć się sprawą i zbadać zarzuty stawiane przez gorzowskich sędziów.
Sam wiceminister MSWiA odpiera zarzuty sędziów, twierdząc, że nigdy nie wyrażał negatywnych opinii na temat gorzowskiego sądu. Obydwa wyroki przyjąłem z pokorą, co nie oznacza, że nie mogę ich komentować – napisał Marek Surmacz w odpowiedzi na oficjalne pytania naszego reportera. Po południu wiceszef MSWiA zorganizował też specjalną konferencję prasową:
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Na tej samej konferencji Surmacz znów zaatakował prezes sądu w Gorzowie: Pani prezes, sędzia sądu okręgowego, doradzała firmie w czasie, który dziś jest badany właśnie pod kątem korupcyjnym. Chciałem publicznie zapytać panią prezes, czy w swoim zachowaniu nie widzi niczego nagannego. Jak się dowiedzieliśmy, sędzia, mająca najwyraźniej dość pomówień, rezygnuje z pracy w Gorzowie. Jak nam powiedziała, słowa Surmacza tylko potwierdzają słuszność jej decyzji.
Ta sprawa to tylko najnowszy epizod na liście "grzechów" i "grzeszków" wiceministra Surmacza. Zaczęło się jeszcze w czasach, gdy Surmacz służył w Milicji Obywatelskiej. Obecny wiceminister pracę w drogówce zaczął jeszcze w stanie wojennym. W 1984 roku kontrolerzy przyłapali go na kradzieży prądu. Został za to ukarany dyscyplinarnie. W wolnej już Polsce Surmacz weryfikował esbeków i zakładał w komendzie miejskiej związek zawodowy policjantów. Nie miał jednak szczęścia.
W 1993 roku znów spadła na niego kara dyscyplinarna. Tym razem za odmowę wykonania polecenia wydanego przez zastępcę Komendanta Wojewódzkiego Policji w Gorzowie. Poszło o nadawanie komunikatów związkowych ze służbowego faksu. Komendant twierdził, że został odepchnięty i znieważony. W 1996 roku komendant główny, generał Jerzy Stańczyk, usunął Surmacza z policji za polityczne zaangażowanie w prezydencką kampanię wyborczą Hanny Gronkiewicz-Waltz.
W 2005 roku, tuż po zatarciu skazania przez sąd w Gorzowie Wielkopolskim, Surmacz został posłem na Sejm, a rok później - wiceministrem w resorcie spraw wewnętrznych i administracji.
W MSWiA oczkiem w głowie wiceministra stała się reforma komendy głównej oraz tworzenie rządowego programu "Razem bezpieczniej". Ale pech go nie opuścił. Jego prawą ręką został dyrektor Tomasz Serafin. Kilka miesięcy później Serafina po nocnej libacji odwoził do domu w Siedlcach radiowóz z komisariatu kolejowego. W drodze powrotnej dwoje policjantów zginęło w wypadku drogowym. Surmacz bagatelizował zdarzenie i bronił Serafina. To doprowadziło do konfliktu z komendantem głównym Markiem Bieńkowskim.
O próbach wywierania nieformalnych nacisków na Komendanta Głównego Policji informowaliśmy w RMF FM. Surmacz przeszedł do kontrataku. Zagroził nam procesem. I znów miał pecha. Media dowiedziały się, że pod koniec listopada wiceszef MSWiA wysłał policjantów po hamburgery dla Elżbiety Rafalskiej – wiceminister pracy i polityki społecznej, a jednocześnie koleżanki wiceministra Marka Surmacza. Funkcjonariusze musieli dostarczyć jedzenie do pociągu, którym jechała pani minister. Odtąd w internecie policjanci zaczęli nazywać Surmacza "sierżantem Wieśmakiem".