Kilkadziesiąt pożarów wywołało czterech strażaków-ochotników z okolic Oświęcimia w Małopolsce. Zostali już zatrzymani przez policję. Każdy z nich usłyszał ponad 30 zarzutów. Podpalenia zaczęły się cztery lata temu.
Najpierw zaczęły płonąć olbrzymie stogi słomy. Po kilku miesiącach zaczęły się podpalenia stodół, garaży i budynków gospodarczych. Na szczęście ogień wybuchał z daleka od domów. Jednak chwile grozy przeżyli mieszkańcy m.in. Zaborza, Babic, Osieka, Zatora, Poręby Wielkiej i Brzezinki.
Schemat działania podpalaczy zawsze był podobny. Pożar wybuchał w środku nocy, młodzi ludzie znając teren, uciekali bocznymi drogami. Po kilkunastu minutach już jako strażacy-ochotnicy wracali i brali udział w akcji gaśniczej. Wstępnie straty oszacowano na kilkaset tysięcy złotych.