Miała stracić dziecko z oczu dosłownie na chwilę - skończyło się dwiema godzinami strachu i poszukiwaniami, w których uczestniczyli policjanci, strażacy i wielu ochotników. Na szczęście dwuletniemu chłopcu, który zaginął w poniedziałkowy wieczór w lesie niedaleko Wejherowa, nic się nie stało. Badania potwierdziły, że maluch jest w dobrym stanie i nie ma żadnych obrażeń.
Dramatyczne wydarzenia rozegrały się w poniedziałek późnym wieczorem w Częstkowie koło Wejherowa na Pomorzu. Dwulatek zaginął podczas spaceru z matką w lesie.
Jak przekazała dziennikarzowi RMF FM Kubie Kałudze Aneta Potrykus z Komendy Powiatowej Policji w Wejherowie, ze wstępnych ustaleń wynika, że 22-letnia matka chłopca straciła go z oczu dosłownie na chwilę. Kiedy zorientowała się w sytuacji, próbowała samodzielnie odnaleźć dziecko, szybko jednak wezwała pomoc.
Początkowo z pomocą pospieszyli okoliczni mieszkańcy, ale błyskawicznie powiadomiono policję, która skoordynowała poszukiwania.
W akcji uczestniczyli policjanci, a wśród nich przewodnicy z psami tropiącymi, o pomoc poproszono również strażaków, którzy stawili się w liczbie 15 zastępów, i wielu ochotników. Użyto drona z kamerą termowizyjną.
Rozpoczęte o 21:00 poszukiwania zakończyły się tuż po 23:00 - dwulatka znaleźli jedna z okolicznych mieszkanek i strażak-ochotnik.
Jak usłyszał od służb Kuba Kaługa, chłopiec był ciepło ubrany, czuł się dobrze i uśmiechał się do osób, które go odnalazły.