Prawo i Sprawiedliwość planuje zorganizowanie spotkania, bądź wiecu Jarosława Kaczyńskiego na terenie Stoczni Gdańskiej. Premier miałby wystąpić 25 sierpnia, na tydzień przed oficjalnymi obchodami sierpnia 1980 roku.
Przygotowania do tej politycznej fety PiS trzyma w wielkiej tajemnicy. Działacze partii nie chcą mówić na temat przygotowań. Są zdziwieni, że informacja o planowanym wiecu wyszła na jaw.
Reporter RMF FM rozmawiał z sekretarzem okręgu PiS w Gdańsku, Piotrem Zwarą. Potwierdził, że partia planuje spotkanie. Ma ono przypominać konwencję programową. O tym, czy tak się stanie zdecydują najważniejsi działacze PiS-u.
Reporter RMF FM Adam Kasprzyk dopytywał o sam pomysł oraz o reakcje na plany Prawa i Sprawiedliwości. Entuzjastą tego pomysłu jest Roman Gałęzewski, przewodniczący komisji zakładowej Solidarności w stoczni. Twierdzi, że nie zawiódł się na premierze i popiera go. W takim spotkaniu nie widzi nic dziwnego i nie odbiera go jako elementu kampanii wyborczej. Przewodniczący jest gotów działać, czeka tylko na sygnał.
Przeciwny spotkaniu jest Lech Wałęsa. Jego zdaniem, Kaczyńscy nic nie zrobili dla stoczni, tym bardziej nie mają prawa się tam pokazywać: Jeśli Kaczyńscy odważą się przyjechać do stoczni, to mogą zapłacić wysoką cenę. Stoczniowcy powinni ich przegonić. Gdybym ja tam był, to bym to zrobił. Mnie nie pasuje z różnych powodów, ale ma nadzieje, że ich przegonią - mówi Wałęsa. Muszę powiedzieć, że odważni są. Przecież ci robotnicy, ta stocznia, nie ma żadnej pewności. Nic tam się nie stało pozytywnego w tym okresie Kaczyńskich, a stoczniowcy przecież popierali Kaczyńskiego. Wałęsa dodaje, że wszystko to, co w Polsce jest dobre, to żadna zasługa PiS. To ludzie sami to zrobili to, albo wcześniejsze decyzje.
Spotkanie w Stoczni Gdańskiej PiS potraktuje prawdpopodobnie jako rozgrzewkę przed wyborami. Taka feta w kolebce Solidarności może bulwersować wszystkich tych, którzy o wolność walczyli, a dziś nie należą do partii braci Kaczyńskich, a nawet są uznawani za jej wrogów.