Piotr Staruchowicz, pseudonim Staruch, wychodzi na wolność. Warszawski sąd okręgowy zdecydował, że nie przedłuża wobec niego aresztu. Nieformalny lider pseudokibiców Legii Warszawa musi jednak wpłacić 80 tysięcy złotych kaucji i nie może opuszczać kraju.

REKLAMA

Warszawski sąd uznał we wtorek, że nie ma przesłanek, by dalej stosować areszt wobec Piotra Staruchowicza. Sędzia podzieliła opinię obrony, że nie ma obawy matactwa. Trudno zgodzić się z poglądem o takiej obawie, skoro jedyny obciążający go świadek jest w dyspozycji organów ścigania - uzasadniała decyzję Ludmiła Tułaczko.

Obrońca Staruchowicza mec. Marek Małecki podkreślał, że to dobra decyzja. Dodał jednak, że wyznaczona kaucja jest duża jak dla młodego człowieka, ale wyraził nadzieję, że "z pomocą przyjaciół uda się ją zebrać". Czas na wpłacenie pieniędzy "Staruch" ma do 12 lutego.

Prokuratura nie komentuje decyzji sądu

Decyzja sądu jest ostateczna, bo prokuratura nie ma żadnego ruchu. Nie może zaskarżyć decyzji sądu, bo nie chodziło o przedłużenie aresztu na wniosek prokuratury, a uchylenie decyzji, którą podjął sąd niższej instancji, i to raptem 3 tygodnie temu. Co ciekawe, sąd rejonowy widział wtedy groźbę matactwa, dziś inny sąd uznał, że tego ryzyka nie ma, bo główny świadek obciążający "Starucha" jest już dawno zatrzymany.

Prokuratura nabrała w tej sprawie we wtorek wody w usta. Poprzednio jednak argumentowała, że "Staruch" powinien zostać za kratami, bo grozi mu surowa kara. We wtorek sąd uznał, że to za mało, by przez kolejne miesiące w areszcie czekał na wyrok, gdy nie wiadomo, kiedy zaczyna się proces.

"Staruch" został zatrzymany w maju

Mężczyzna jest podejrzany o wprowadzenie do obrotu w maju 2010 roku kilograma amfetaminy. Drugi zarzut dotyczy przygotowania do "wprowadzenia do obrotu" 5 kilogramów tego narkotyku. Ponadto 29-latek ma też dwa zarzuty ukrywania dowodów osobistych innych osób. Grozi mu do 10 lat więzienia.

Nieformalny lider pseudokibiców Legii Warszawa został zatrzymany osiem miesięcy temu z ponad 40 innymi podejrzanymi w sprawie przemytu i handlu narkotykami na dużą skalę. Wśród nich znaleźli się między innymi szalikowcy z grupy "Teddy Boys 95" i członkowie tzw. gangu Szkatuły.

Z ustaleń prokuratury i CBŚ wynika, że zatrzymani w latach 2008-2011 brali udział w przemycie narkotyków na terenie państw Unii Europejskiej, w tym Polski. Przemycone narkotyki wprowadzali później do obrotu. W sumie chodzi o 3,7 tony marihuany, ponad 500 kg amfetaminy, 300 kg kokainy i blisko 250 kg heroiny.

Narkotykowe zarzuty wobec "Starucha" oparto na zeznaniach świadka koronnego

W grudniu ubiegłego roku prokurator Szymon Liszewski, naczelnik wydziału Prokuratury Apelacyjnej ds. przestępczości zorganizowanej, przyznał, że oba zarzuty narkotykowe oparto na zeznaniach świadka koronnego. To typowa sytuacja ‘jeden na jeden’: ktoś twierdzi, że sprzedał narkotyki, ktoś inny zaprzecza, by kupił - mówił prokurator. My daliśmy wiarę świadkowi koronnemu, co oceni sąd - dodał.

Przez swoich sympatyków oraz część polityków prawicy Staruchowicz jest uznawany za "więźnia politycznego". To typowa sprawa kryminalna, która nie wiem czemu nabiera jakiegoś niebotycznego wymiaru - mówił w grudniu Liszewski. "Jakiekolwiek kwestie pozaprocesowe nie mają tu znaczenia" - zapewniał.

"Staruch" ma bogatą kartotekę kryminalną

Piotr Staruchowicz był już karany za rozbój. W grudniu 2011 roku przed stołecznym sądem rejonowym poddał się karze dwóch lat więzienia w zawieszeniu na pięć lat. Trwa także jego inny proces za uderzenie w kwietniu 2011 roku w twarz piłkarza Legii Jakuba Rzeźniczaka po przegranym meczu. Grozi za to do roku więzienia. Zdarzenie zarejestrowała kamera, a nagranie opublikowano w internecie, pokazały je także media. Staruchowicz nie przyznał się w tej sprawie do winy.

29-latek został też zatrzymany przez policję w czasie akcji przeciw chuliganom, którzy brali udział w zamieszkach 3 maja 2011 roku na stadionie w Bydgoszczy, po finałowym meczu Pucharu Polski. W związku z tą sprawą "Staruch" usłyszał zarzut wtargnięcia na murawę, zastosowano wobec niego dozór policyjny.

W czerwcu 2011 roku orzeczono wobec niego prawomocny zakaz stadionowy. Sprawa dotyczyła zdarzeń z października 2009 roku, gdy przed meczem Legii spiker prosił o uczczenie chwilą ciszy pamięci zmarłego Jana Wejcherta, jednego z założycieli ITI. "Staruch", jako wodzirej kibiców, zaintonował wtedy okrzyk: "Jeszcze jeden!", adresowany do Mariusza Waltera, drugiego ze współwłaścicieli. Ochroniarze siłą wyprowadzili go ze stadionu.

Grupa "Teddy Boys 95" to najbardziej radykalna, obok "Turystów", bojówka "szalikowców" Legii. Nieoficjalnie wiąże się ją z licznymi "ustawkami" - bójkami z pseudokibicami innych drużyn oraz "zadymami" na stadionach - także poza granicami Polski. W październiku 2011 roku CBŚ zatrzymało pięć osób z tej bojówki za przemyt narkotyków z Holandii.