Przed Sądem Rejonowym w Szamotułach ruszył proces lekarki, która bez wiedzy i zgody pacjentki podcięła jej jajowody. To głośna sprawa matki Róży - dziecka, które sześć dni po porodzie zostało odebrane rodzicom. Wcześniej prokuratura i sąd umorzyły sprawę, ale ta wróciła na wokandę. Tym razem z prywatnego powództwa rodziny z Błot Wielkich.
Małżeństwo Szwaków zarzuca lekarce, że dokonała podwiązania jajowodów, nie pytając kobiety o zgodę ani jej o tym przedtem nie informując. Emerytowana od kilku tygodni ginekolog twierdzi, że zabieg został przeprowadzony w celu obrony życia pacjentki, bo kolejna ciąża mogłaby być dla niej niebezpieczna.
Adwokat Szwaków, Małgorzata Heller-Kaczmarska, twierdzi, że to precedensowy proces w Polsce. Według niej, wcześniej nie było w naszym kraju sprawy o przymusowe ubezpłodnienie.
Pierwsza rozprawa w procesie trwała siedem godzin. Zeznania złożył Władysław Szwak, oskarżona lekarka oraz pracownicy szpitala w Szamotułach, w którym w 2009 roku doszło do zabiegu. Sąd wyłączył jawność rozprawy na czas składania wyjaśnień przez lekarkę. Oskarżona podczas rozprawy nie przyznała się do winy.
Najdłużej trwały najistotniejsze zeznania drugiego z operujących lekarzy. 2,5 roku temu tłumaczył, że Wioletcie Szwak podwiązano jajowody po to, by kobieta w przyszłości nie mogła mieć dzieci, potem zmienił argumentację, twierdząc, że zabieg miał chronić jej życie.
Sprawa budzi emocje, bo małżeństwo Szwaków to biedna, wieloletnia rodzina. Która - jak tłumaczy ich pełnomocniczka - owszem wymaga pomocy państwa, ale nie możemy za nich podejmować decyzji: czy mają rodzić dzieci, czy nie.
Mecenas Mirosław Konenc broniący lekarki ripostuje jednak, twierdząc, że przeprowadzone przez ginekolog czynności miały na celu ratowanie życia i zdrowia Wioletty Szwak.
Matka Róży została w domu z dziećmi. Będzie przesłuchana na kolejnym posiedzeniu sądu.
Reprezentujący lekarkę adwokaci chcieli utajnienia całego procesu, twierdząc, że przekazywane w jego trakcie informacje mogłyby naruszać dobro poszkodowanej. Adwokat Wioletty Szwak domagała się z kolei przeniesienia procesu do Sądu Okręgowego w Poznaniu lub do innego sądu rejonowego. Oba wnioski zostały przez sąd oddalone.
O małżeństwie spod Szamotuł zrobiło się głośno, ponieważ w szpitalu zabrano im dziecko. Sześciodniowa Róża nie wróciła razem z matką do Błot Wielkich, bo urzędnicy uznali, że kobieta jest upośledzona, a razem z mężem są niezaradni życiowo. Para jednak wychowuje ośmioro starszych dzieci. Medialne zainteresowanie sprawiło, że Róża trafiła do swoich rodziców.
To jednak nie był koniec kłopotów Wioletty i Władysława Szwaków. W dokumentacji medycznej znaleźli zapis, że kobieta została poddana sterylizacji. Twierdzą, że wcześniej nikt ich o tym nie informował.
Prokuratura i sąd w Szamotułach umorzyły sprawę. Sąd Okręgowy w Poznaniu uznał jednak, że to błędna decyzja. Teraz Szwakowie domagają się uznania winy lekarki z prywatnego powództwa.