Dwie kolejne osoby zatrzymane w wielkiej aferze dotyczącej nieprawidłowości w wydawaniu dyplomów przez prywatną uczelnię Collegium Humanum. Na polecenie śląskiego wydziału Prokuratury Krajowej w ręce funkcjonariuszy CBA wpadł dyrektor Biura Polskiej Komisji Akredytacyjnej Artur G. oraz jego żona.
Według śledczych, Artur G., będąc dyrektorem Komisji Akredytacyjnej, powołując się na wpływy w tej instytucji, zażądał łapówki od rektora uczelni Pawła C. w zamian za załatwienie pozytywnej zgody Komisji dla Collegium Humanum na prowadzenie studiów MBA.
Korzyść majątkowa miała wynieść 450 tysięcy złotych, a dodatkowo dyrektor chciał zatrudnienia na uczelni swej żony.
Ona z kolei usłyszała zarzuty przyjęcia ponad 270 tysięcy złotych korzyści majątkowej oraz korzyści osobistej polegającej na zatrudnieniu w Collegium.
Artur G. trafił już do aresztu na 3 miesiące. Marta G. musi zapłacić poręczenie majątkowe w kwocie 150 tysięcy złotych. Ma taż policyjny dozór, zakaz przebywania na uczelni oraz zakaz opuszczania kraju.
Grozi im do 8 lat więzienia.
W sumie w śledztwie podejrzane są już 32 osoby. Trzy są w areszcie.
Według doniesień medialnych, w Collegium Humanum na wielką skalę dochodziło do handlu dyplomami - mowa jest o setkach przypadków. Pod koniec lutego w ręce agentów CBA wpadł między innymi rektor tej prywatnej uczelni.
W ubiegłym tygodniu o sprawie Collegium Humanum mówił w Porannej rozmowie w RMF FM wiceminister nauki Maciej Gdula.
Sprawa Collegium Humanum to z jednej strony efekt ustawy Gowina. Nie byłoby tego typu sytuacji, gdyby nie ustawa z 2018 roku. Ona zlikwidowała nadzór nad studiami podyplomowymi. W zasadzie studia podyplomowe zostały zostawione do dyspozycji uczelniom, bez wnikania w to, jaki jest program, kto tam uczy, jakie są te programy. Gowin mówił to publiczne na komisjach: ludzie są dorośli, nie ma co ich kontrolować, sami decydują, jaki produkt kupują - mówił w RMF FM.
Co zatem zrobić teraz z Collegium Humanum? Sprawy kryminalne są do załatwienia przez organy ścigania, prokuraturę i sądy. Ale na nas ciąży jakaś odpowiedzialność regulacji, tego, żeby to się nie powtarzało, żeby studia MBA były dobrej jakości. Jest rozwiązanie, które gdzieś tam cały czas jest rozważane, żeby wprowadzić certyfikaty - tłumaczył.