Zgoda na jazdę z nietrzeźwym kierowcą jest równoznaczna z przyczynieniem się do szkody - uznał Sąd Najwyższy. O tej ważnej decyzji informuje "Rzeczpospolita".
Jak pisze "Rzeczpospolita", decyzja SN była związana ze sprawą Dariusza B. Mężczyzna jako pasażer uległ wypadkowi samochodowemu. Sprawcą był jego pijany kolega.
"Domagał się od Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego zadośćuczynienia i renty. Samochód nie miał wykupionej polisy OC - dlatego jako pozwany występował UFG" - pisze "Rzeczpospolita". "Fundusz przyznał mu dobrowolnie 30 tys. zł zadośćuczynienia, ale wypłacił tylko 15 tys. zł, bo uznał, że tylko w 50 proc. przyczynił się do szkody" - relacjonuje. "Sąd okręgowy ocenił, że zadośćuczynienie powinno wynosić 140 tys. zł, ale po uwzględnieniu 50-proc. przyczynienia się Dariusza B. i wypłacenia 15 tys. zł zasądził mu 55 tys. zł. Sąd Apelacyjny w Warszawie, podzielając ustalenia SO, zmniejszył tę kwotę do 35 tys. zł. Podkreślił, że Dariusz B. wsiadł do pojazdu kierowanego przez pijanego, sam będąc pod wpływem alkoholu. Na dodatek pięć dni wcześniej pod wpływem alkoholu spowodował wypadek, w którym odniósł obrażenia pasażer" - czytamy w dzienniku.
Dariusz B. chciał, by zmniejszono jego udział w szkodzie i odwołał się do Sądu Najwyższego. Ten jednak uznał, że postępowanie mężczyzny było naganne. Nie tylko nie odwodził Józefa B. od prowadzenia pojazdu, lecz po uprzednim wspólnym spożyciu alkoholu zgodził się na wspólną jazdę, stwarzając dla siebie istotne niebezpieczeństwo - tłumaczył sędzia SN Paweł Grzegorczyk. Wyrok jest ostateczny. Więcej na ten temat na stronie "Rzeczpospolitej"