Rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata – taki wyrok usłyszał Dariusz S. ochroniarz finału WOŚP w Gdańsku. Mężczyzna odpowiadał m.in. za składanie fałszywych zeznań. Przekazał policji, że zabójca prezydenta miasta Pawła Adamowicza wszedł na scenę dzięki plakietce z napisem "media".
Dariusz S., pracownik Agencji Ochrony Tajfun, która 13 stycznia 2019 r. zabezpieczała imprezę Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Gdańsku, był jedną z osób przesłuchiwanych w związku ze śmiercią prezydenta Pawła Adamowicza.
Twierdził, że mężczyzna, który zaatakował nożem prezydenta na scenie, miał plakietkę z napisem "media". Przekazał policjantom identyfikator, którym rzekomo miał się posłużyć napastnik.
Rok wizienia w zawieszeniu na 3 lata dla Dariusza S. - ochroniarza finau WOP w Gdasku oskaronego m. in o skadanie faszywych zezna. Mczyzna przekaza policji, e zabjca Pawa Adamowicza wszed na scen dziki plakietce z napisem media. @RMF24pl
ka_uga21 lutego 2020
Jak ustaliła policja, nie było to jednak prawdą. Próbując podtrzymać swoją wersję, Dariusz S. nakłaniał też do kłamstwa kolegę z agencji ochroniarskiej.
Proces mężczyzny rozpoczął się na początku sierpnia ub. roku. Przyznał się do winy. Podczas śledztwa wyjaśniał m.in., że spanikował. Leczy się psychiatrycznie i ma kłopoty z koncentracją. Prokuratura oskarżyła też Dariusza S. o posiadanie bez wymaganego zezwolenia broni gazowej.
13 stycznia 2019 r. wieczorem Pawła Adamowicza zaatakował nożem 27-letni Stefan W. Wtargnął na scenę podczas koncertu zorganizowanego w ramach gdańskiego finału WOŚP.
Został złapany. 53-letni prezydent w bardzo ciężkim stanie trafił do Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku. Lekarzom nie udało się go uratować.
Oskarżony był pod wpływem bardzo silnych emocji, to nie było zaplanowane - uznał w piątek Sąd Rejonowy w Gdańsku, skazując Dariusza S.
37-latek ma też zapłacić 7,5 tys. złotych grzywny. Sąd obciążył go również kosztami procesu w kwocie ponad 32 tys. zł. Wyrok nie jest prawomocny.
Nawiązując do rzekomego identyfikatora "media" sędzia Danuta Blank podkreśliła, że znalazł go na ziemi świadek. Była to kobieta, idąca w kierunku sceny.
Dlaczego oskarżony na tym etapie skłamał? W ocenie sądu, działał pod wpływem bardzo silnych emocji. On się czuł moralnie odpowiedzialny za ochronę - powiedziała sędzia Danuta Blank w uzasadnieniu wyroku.
Sąd zwrócił uwagę, że u wszystkich, którzy widzieli tragiczne wydarzenie z 13 stycznia 2019 r. "rodziło się pytanie, jak to się stało, że sprawca zabójstwa prezydenta Gdańska po prostu wkroczył sobie na scenę, dokonał tego czynu, po czym jeszcze przechwycił mikron i wygłosił swoje oświadczenie". I jakby tego było jeszcze mało, został obezwładniony nie przez pracownika ochrony, ale innego pracownika, który wykonywał tam jakieś czynności techniczne - dodała sędzia.
Sąd ocenił, że sposób działania Dariusza S. oskarżonego był "daleki od racjonalnego i wykalkulowanego".
Oskarżony działając pod wpływem bardzo silnych emocji w tych swoich kłamstwach się pogubił. To nie było ani zaplanowane, ani popełnione z premedytacją. To było coś co ad hoc wymyślił. I to jest okoliczność łagodząca. Gdyby to przemyślał, to nigdy by tego nie zrobił. To było kompletnie bez sensu. On nie miał z tym żadnego interesu, żeby kłamać w sprawie identyfikatora. Żadnej korzyści z tego nie osiągnął. Wręcz przeciwnie, gdyby na chłodno na kalkulował, to w życiu tego by nie zrobił -podkreśliła sędzia Danuta Blank.