Ekskluzywne członkostwo Polski w Unii Europejskiej. Reporter RMF FM wyliczył, że teraz do wspólnej kasy wpłacamy więcej niż z niej dostajemy. Po pierwszym kwartale jesteśmy 35 milionów euro do tyłu...
Do tej pory Polsce zdarzały się lepsze i gorsze okresy, ale jeszcze nie było tak, byśmy dopłacali do Unii przez cały kwartał. Dlaczego tak się dzieje? Nasz kraj przez cały czas płaci składkę, ale jednocześnie nie potrafi wykorzystać pieniędzy z unijnych funduszów.
A winna temu jest biurokracja: skomplikowane procedury, jak i urzędnicy – bez kompetencji i ślamazarni. Przekonali się o tym chyba wszyscy przedsiębiorcy, którzy starali się o dofinansowanie inwestycji ze środków unijnych; sprawę załatwia się długo, a wszystko jest bardzo skomplikowane.
Winne są także poszczególne ministerstwa, które nie potrafią nad tym zapanować. Pretensje można więc mieć także do resortów: finansów, gospodarki, ochrony środowiska czy wreszcie rozwoju regionalnego. To właśnie przez te resorty nadal nie powstają tak potrzebne w Polsce drogi czy oczyszczalnie ścieków.
Sama Unia Europejska uspokaja – z polskim saldem wpłat i wypłat nie jest tak źle, a przepływy trzeba rozpatrywać w skali roku, a nie kilku miesięcy. Polska wpłaca składkę co miesiąc, a pieniądze z funduszy strukturalnych dostaje dopiero po przedstawieniu faktur – tłumaczy w rozmowie z brukselską korespondentką RMF rzecznik unijnej komisarz do spraw budżetu, Robert Sołtyk.
- I w 2004, i w 2005 roku Polska otrzymała znacznie więcej pieniędzy z Brukseli, niż wynosiła nasza składka członkowska. Nic nie wskazuje, by w 2006 roku było inaczej - dodaje Sołtyk. Jednak jeśli chodzi o wykorzystanie unijnych funduszy, jesteśmy na szarym końcu – gorzej wypadają tylko Węgry.
Przez biurokrację, ministerialne zaniedbania i brak koordynacji Polska staje się płatnikiem netto, tak jak Niemcy, Szwecja, Wielka Brytania. Jesteśmy aż tak bogatym krajem, że stać nas, by dopłacać do całej Unii?