Jest śledztwo w sprawie domniemanego sfałszowania teczki Jarosława Kaczyńskiego - tzw. lojalki, rzekomo podpisanej przez niego w stanie wojennym. Śledztwo wszczęła z zawiadomienia lidera PiS, Prokuratura Okręgowa w Warszawie.
Kaczyński sugerował, że mógł się tego dopuścić oficer SB, a potem UOP - Jan Lesiak - w ramach tak zwanej inwigilacji prawicy w latach 90.
Kodeks karny przewiduje karę grzywny, ograniczenia wolności lub od 3 miesięcy do 5 lat więzienia dla tego, kto "w celu użycia za autentyczny", podrabia dokument lub go przerabia.
Według szefa PiS, "fałszerstwo jest oczywiste". Tych materiałów nie było w Urzędzie Ochrony Państwa na początku lat 90., nie było w połowie lat 90., bo sąd o to pytał, a nagle znalazły się później w materiałach IPN - podkreślił Kaczyński. Dodał, że chodzi o "złapanie za rękę tych, którzy to robili, i tych, którzy inspirowali".