Prokuratura prowadzi oficjalne śledztwo w sprawie sepsy w szpitalu w Rydułtowach na Śląsku - ustalił reporter RMF FM. Prokuratura wszczęła je pod kontem nieumyślnego spowodowania zagrożenia epidemiologicznego. Grozi za to do ośmiu lat więzienia.

REKLAMA

Troje urodzonych pod koniec marca dzieci krótko po opuszczeniu rydułtowskiego szpitala trafiło do niego ponownie z pdejrzeniem sepsy. Szybko podano im silne antybiotyki, obecnie ich stan oceniany jest jako dobry.

Sanepid powiadomił o sprawie prokuraturę dzień po zachorowaniu na sepsę drugiego dziecka. Inspektorzy stwierdzili już m.in. naruszenia w prowadzeniu higieny pacjentek na oddziale ginekologiczno-położniczym szpitala, jednak wyniki badań, które pozwolą z dużym prawdopodobieństwem określić źródło zakażenia, będą znane w drugiej połowie tygodnia.

W piątek prasa napisała, że dzieci zachorowały na sepsę z powodu złych warunków sanitarnych, m.in. braku wody na oddziale ginekologiczno-położniczym.

Według sanepidu, na oddziale, gdzie przebywały matki - podczas dnia również ze swoimi dziećmi - w drugiej połowie marca dwukrotnie dochodziło wieczorami do kilkugodzinnych przerw w dostawach ciepłej wody. Personel miał nie zapewnić wówczas pacjentkom innych właściwych sposobów utrzymania higieny.

Przedstawiciele sanepidu nie chcą jednak na razie określać, czy dzieci zaraziły się występującym u ok. 30 proc. kobiet paciorkowcem od matek w szpitalu, czy zakaził je personel, czy też zakażenie nastąpiło poza szpitalem, co sugeruje jego dyrekcja.

Pobrane od dzieci próbki bakterii zostały wysłane do badań genetycznych. Jeśli okaże się, że pochodzą z jednego szczepu, będzie to wskazywało na wewnątrzszpitalny charakter zakażenia. Oba oddziały szpitala - zamknięte natychmiast po ujawnieniu sepsy - pozostaną nieczynne co najmniej do czasu wykluczenia, że były miejscem zakażenia.