Są kolejne zarzuty w sprawie katastrofy w kopalni Halemba. Prokurator postawił je jednemu ze sztygarów z firmy „Mard”. Zarzucono mu, że naruszył zasady bezpieczeństwa, bo choć wiedział o zagrożeniu, kazał wykonywać podziemne prace. To ostatni z głównych podejrzanych w tej sprawie. Akt oskarżenia ma być gotowy w czerwcu.
Prokuratorom udało się po raz pierwszy przerwać zmowę milczenia, zebrać dowody i obnażyć to, co złego dzieje się w kopalni. A kopalnia to zakład jak organizm, w którym każdy od każdego jest zależny. Górnictwo jest jak wojsko. Tam jest podzielona hierarchia. Ktoś wydaje rozkazy, ktoś je ma wykonywać - mówi reporterowi RMF FM jeden z górników.
Tragedia w Halembie pokazała, jak tragiczne są skutki, jeśli te zależności wykorzystuje się w sposób negatywny. Po drugie, udowodniono to, co górnicy mówili od lat - pod ziemią są zmuszani do oszukiwania. I to co najważniejsze – oskarżonych w sprawie jest dwadzieścia osób, a wśród nich ludzie nadzorujący pracę innych, m.in. szef działu wentylacji, główny inżynier, i dyrektor. W strukturze kopalni są to trzy najważniejsze stanowiska.
21 listopada 2006 roku w katastrofie w kopalni „Halemba” w Rudzie Śląskiej zginęło 23 górników. Ponad 1000 metrów pod ziemią demontowali stary sprzęt, gdy nagle wybuchł metan i pył węglowy. Akcja ratunkowa trwała 38 godzin.