Widmo kolejnej porażki w sprawie międzynarodowego transportu drogowego. Tym razem w Parlamencie Europejskim. Skrajnie niekorzystne propozycje dla Polski, dotyczące międzynarodowego transportu drogowego, przygotowali eurodeputowani z Komisji Transportu PE - ustaliła nasza dziennikarka Katarzyna Szymańska-Borginon. Jutro głosowanie w tej sprawie.
Na początku grudnia Polska przegrała batalię o warunki międzynarodowego transportu drogowego. Rada UE większością głosów przyjęła 3 grudnia br. przepisy niekorzystne dla przedsiębiorstw z państw peryferyjnych UE, w tym Polski. Chodzi o określenie czasu jazdy i odpoczynku kierowców, delegowania ich do innych państw, a także o kwestie kabotażu i zakładania firm transportowych.
Zrzeszenie Międzynarodowych Przewoźników Drogowych uznało, że unijne regulacje negatywnie odbijają się na działalności polskich firm transportowych.
Teraz okazuje się, że jest równie niekorzystny dla polskich przewoźników, a miejscami nawet jeszcze gorszy, jest projekt mandatu eurodeputowanych. Po jutrzejszym głosowaniu w komisji transportu, stanowisko ma być przyjęte jeszcze w styczniu na sesji całego Parlamentu Europejskiego. Następnie wynegocjowane zostanie ostateczne stanowisko między PE a Radą UE.
Projekt eurodeputowanych mówi o tym, że cały transport międzynarodowy ma podlegać rygorystycznym przepisom o delegowaniu. Z wyjątkiem transportu dwustronnego - w drodze do kraju docelowego i powrotnej, byłby dozwolony dodatkowy jeden załadunek lub rozładunek w innych państwach na trasie przejazdu. To oznacza konieczność objęcia kierowców płacą minimalną danego kraju, czyli dodatkowe koszty dla polskich firm.
Eurodeputowana z Finlandii Merja Kyllonen (GUE) zdecydowała się oprzeć swoją propozycję na kompromisie przyjętym w Radzie, licząc że w ten sposób uda się jej uzyskać większościowe poparcie także w parlamencie - wyjaśnia jeden z rozmówców w PE.
Wyśrubowanym przepisom o delegowaniu ma podlegać także - kabotaż. Przepisy, które zaproponował niemiecki socjaldemokrata Ismail Ertug są bardziej restrykcyjne niż propozycja Rady UE z grudnia. Proponuje on ograniczyć okres kabotażu do trzech dni (obecne przepisy przewidują 7 dni).
W dodatku chadecki eurodeputowany Wim van Camp z Holandii proponuje de facto zakaz odpoczynku w kabinie, chyba że kierowca zatrzyma się na certyfikowanych parkingach. Oznacza to, że kierowcy będą musieli odpoczywać w hotelach, co także podwyższa koszty. Ponieważ jednak obecnie takich parkingów jest niewiele, to holenderski eurodeputowany proponuje 3-letni okres przejściowy na budowę takich parkingów.
Polscy eurodeputowani złożyli poprawki w interesie krajowych przewoźników, jednak jak powiedział dziennikarce RMF FM jeden z dyplomatów, "raczej trudno będzie je przeforsować". Jego zdaniem nawet, jeżeli uda się przegłosować korzystniejszą dla Polski poprawkę w komisji transportu, to może ona upaść na sesji plenarnej.
Jednocześnie jednak rozmówcy dziennikarki RMF FM podkreślają, że w tej sprawie zaważyć może nawet jeden głos, więc bardzo trudno przewidzieć ostateczny wynik jutrzejszego glosowania.
Jutro wspierać polskich eurodeputowanych będą przed budynkiem PE w Brukseli polscy przewoźnicy. Zrzeczenie Międzynarodowych Przewodników Drogowych zapowiedziało protest wraz z kolegami z Rumunii i Bułgarii.
Zrzeczenie Międzynarodowych Przewodników Drogowych sprzeciwia się objęciu międzynarodowego transportu drogowego przepisami o delegowaniu pracowników, bezwzględnemu zakazowi odbioru odpoczynku tygodniowego w kabinie pojazdu czy też obowiązkowym powrotom kierowców i pojazdów do kraju rejestracji siedziby firmy - czytamy na stronach ZMPD.
Dzisiaj rozmowy ostatniej szansy w PE i Komisji Europejskiej prowadzi minister ds. infrastruktury Andrzej Adamczyk.
Autor: Katarzyna Szymańska-Borginon
Opracowanie: Malwina Zaborowska