Nie ma na razie informacji, by do Polski trafiły skażone środkiem owadobójczym jaja, które pojawiły się na rynkach Belgii, Holandii i Niemiec - ustaliła brukselska korespondentka RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginon. Inspekcja sanitarna zapowiada jednak kontrole m.in. w sklepach. Dziennikarka RMF FM dowiedziała się także, że belgijskie władze już 20 lipca poinformowały poprzez unijny System Wczesnego Ostrzegania o Niebezpiecznej Żywności i Paszach (RASFF), że Holandia, Francja, Włochy, Niemcy, a także Polska używają środka dezynfekującego Dega-16 na swoim rynku. Jego używanie nie jest równoznaczne z obecnością zakazanego unijnym prawem Fipronilu - przekazała Komisja Europejska.

REKLAMA

To właśnie Fipronil mógł dostać się wraz ze środkiem Dega-16 na fermy kurze powodując skażenie milionów jaj w Belgii, Holandii i Niemczech.

W związku z informacjami nadesłanymi przez władze Belgii, Polska znalazła się w unijnym systemie wczesnego ostrzegania RASFF wśród krajów, których dotyczy afera z zatrutymi jajami.

Rzeczniczka Komisji Europejskiej Anna-Kaisa Itkonen powiedziała, że oznacza to, że polskie władze powinny być szczególnie czujne. Podkreśliła jednocześnie, że wpisanie Polski do RASFF w związku z informacjami nadesłanymi przez Belgię, nie jest równoznaczne z obecnością trującego środka na polskim rynku. Sprawdzenie tego należy do polskich władz - powiedziała rzeczniczka.

Zastępca Głównego Inspektora Weterynarii Jacek Kucharski twierdzi w rozmowie z RMF FM, że Polska w systemie RASFF znalazła się niesłusznie, bo środek ten jest w Polsce zakazany.

Kucharski zapewnia również, że przeprowadzane są kontrole sprawdzające czy środek ten nie był jednak stosowany nielegalnie na polskich fermach. Przyznał, że nie da się tego całkowicie wykluczyć.

Inspektor weterynarii podkreślił, że nie stwierdzono importu skażonych jaj. W Niemczech, jak podają media w tym kraju, Stowarzyszenie Kontroli Alternatywnych Form Hodowli Zwierząt (KAT) wystosowało apel, by zgłaszały się do niego wszystkie fermy, które są klientami holenderskich przedsiębiorstw rozprowadzających środek Dega-16 do dezynfekcji pomieszczeń hodowlanych. Na apel zareagowało 100 producentów jaj z Holandii oraz 10 z Niemiec. Producenci ci zostali natychmiast wykluczeni z systemu hodowli KAT.

Nie ma informacji, by skażone jaja trafiły do Polski

Zastępca Głównego Inspektora Sanitarnego Grzegorz Hudzik uspokaja w rozmowie z naszą dziennikarką, że nie ma obecnie informacji, by skażone jaja znalazły się na polskim rynku. Inspekcja sanitarna sprawdzi jednak dokumenty przewozowe, a później dokona losowych kontroli jaj na półkach sklepowych.

Zamierzamy mimo wszystko pobrać partię jaj z obrotu i stwierdzić ponad wszelką wątpliwość, czy (skażone jaja) nie znalazły się w naszym kraju - zapowiedział Hudzik.

Także Jacek Kucharski zapewnia, że nie ma informacji, jakoby skażone jaja z Belgii, Holandii czy Niemiec dotarły do Polski. Nie mam na razie żadnych niepokojących sygnałów - powiedział. Zaznaczył równocześnie, że "jest problem z ustalaniem tego typu przesyłek, bo jest wspólny rynek i nie ma kontroli na granicach".

Jak podał ponadto Kucharski, jego służby sprawdzają obecnie, czy zakazany środek owadobójczy nie był stosowany w Polsce: Badamy, czy polskie podmioty, które dokonują dezynfekcji kurników, nie stosują tego typu zakazanego preparatu.

Kucharski przyznał, że sprawa jest "rozwojowa".

Rzeczniczka Komisji Europejskiej Anna-Kaisa Itkonen powiedziała natomiast Katarzynie Szymańskiej-Borginon, że Holandia poinformowała o wysyłce partii jaj do Szwecji i Szwajcarii, zaś Niemcy o wysyłce do Francji i Wielkiej Brytanii.


(e/łł)