Bulwersująca wypowiedź ministra zdrowia. Konstanty Radziwiłł powiedział naszemu dziennikarzowi, że "ustawa refundacyjna daje możliwości oszczędzania na lekach bardzo drogich poprzez wprowadzanie na rynek odpowiedników, ale jednocześnie dzięki tym oszczędnościom umożliwia finansowanie innych terapii". W ten sposób minister odniósł się do dzisiejszego protestu osób po przeszczepach.
Na nowej liście leków refundowanych, która obowiązuje od 1 września, została drastycznie podniesiona cena leków immunosupresyjnych. W niektórych przypadkach z kilkudziesięciu do kilkuset złotych. Pacjenci po przeszczepach mówią wprost, ze nie stać ich na taki wydatek. Resort przekonuje, że są tańsze odpowiedniki, z których mogą korzystać pacjenci.
Ustawa refundacyjna daje, z jednej strony, możliwości oszczędzania na lekach bardzo drogich, poprzez wprowadzanie na rynek odpowiedników, ale jednocześnie dzięki tym oszczędnościom umożliwia finansowanie innych terapii. Naprawdę, choćby w tej ostatniej edycji listy leków refundowanych jest co najmniej kilka grup pacjentów, które mogą cieszyć się z tego, że uzyskały możliwość leczenia się lekami, które dotychczas były niedostępne - mówi naszemu reporterowi Michałowi Dobrołowiczowi Konstanty Radziwiłł, minister zdrowia. To jest możliwe dzięki temu, że oszczędzamy na tych lekach, które mają odpowiedniki tańsze. To jest zasada, która obowiązuje od kilku lat i z całą pewnością ta zasada musi być stosowana, bo mamy ograniczone środki, którymi musimy obdzielić jak największą liczbę potrzeb zdrowotnych pacjentów, którzy są często dramatycznie chorzy i czekają na leki, które dzisiaj jeszcze nie są w ogóle refundowane. A dzięki tym oszczędnościom właśnie to jest możliwe - podkreśla.
Boimy się stosowania tańszych odpowiedników, bo nie wiemy, czy są bezpiecznie. Nasi lekarze mówią, że są niesprawdzone i że oni ich u naszych dzieci nie zastosują. Wiemy, że są mechanizmy refundacyjne, ale chcielibyśmy normalnego podejścia do nas jako do pacjentów - mówią chorzy po przeszczepach z Suwałk, którzy przyjechali do Warszawy na dzisiejszy protest. Nie życzyłabym panu ministrowi, żeby musiał ryzykować sięganie po takie niesprawdzone preparaty - mówi Małgorzata, mama 6-letniego Maćka po przeszczepie, któremu potrzebny jest preparat który podrożał najbardziej. Na początku roku kosztował 3,20 zł, teraz - ponad 2 tysiące złotych. Uważamy, że to skandal, w niektórych przypadkach nawet eutanazja na chorych po przeszczepach. Nie chcemy ryzykować utraty przeszczepionych narządów, to przypomina eksperyment na żywych ludziach - dodają pacjenci.
Pacjenci po przeszczepach, którzy zbierają się przed Ministerstwem Zdrowia komentują, że wiele tańszych zamienników też podrożało. I zamiast trzech złotych od września kosztują ponad trzysta. Czujemy się jakby ministerstwo o nas zapomniało. A w całym kraju jest nas 15 tysięcy - dodają chorzy.
Jako najbardziej drastyczny przykład podwyżki, pacjenci podają lek dla dzieci: Podwyżka z 3,20 zł do 2400 złotych. To kogo będzie na to stać? Nie oszukujmy się - mówią chorzy, którzy protestują przed resortem. Data jest nieprzypadkowa, bo właśnie w tym samym czasie Konstanty Radziwiłł zamierza wręczać odznaczenia i nagrody dla osób zasłużonych dla transplantacji. To zdaniem osób po przeszczepie kuriozalna sytuacja, gdy ministerstwo udaje, że wspiera transplantacje, a równocześnie osobom po przeszczepie funduje podwyżkę ceny leków.
Nagradza się osoby, które podarowały nam drugie życie, a potem odbiera nam się szansę na utrzymanie organu - mówi Małgorzata Tarasiuk-Pukas.
Moim dawcą była mama. I w tym momencie lek, który kosztował mnie po przeszczepie 23 zł, kosztuje teraz 366 zł. Dwa lata po przeszczepie i taka podwyżka - skarżyła się reporterowi RMF FM.
Decyzję o podniesieniu cen leków skomentował wiceminister zdrowia, Marcin Czech: Pacjenci i lekarze mają wątpliwości, czy zamiana leku w trakcie terapii będzie bezpieczna dla pacjentów. Nie jesteśmy w Ministerstwie Zdrowia ekspertami od transplantologii. Staramy się wsłuchiwać w głos lekarzy, nie mieliśmy wprost sygnałów popartych konkretnymi przykładami, żeby było to niebezpieczne. U osób po przeszczepach choroba ma wiele odcieni szarości. Ja jestem spokojny o pacjentów w momencie, gdy leczą ich mądrych transplantolodzy, a takich mamy w Polsce. To oni dbają o to, żeby bezpieczeństwo pacjenta było zapewnione - dodaje wiceminister Marcin Czech w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Michałem Dobrołowiczem.
System refundacyjny sprawia, że pieniądze, których nie przeznaczymy na refundację leków immunosupresyjnych dla osób po przeszczepach, możemy przeznaczyć na dofinansowanie choćby innowacyjnych leków. Mamy rezerwy finansowe także dla innych chorych po przeszczepach. Jesteśmy biednym państwem. Stać nas w refundacji na tyle, na ile nas stać. Jeśli będziemy dalej finansować oryginalne preparaty, to nie sfinansujemy leczenia dla stu innych chorych. Takie są niestety smutne reguły - mówi wiceminister Czech.
(ag)